Turbo - recenzja

Czy Turbo jest dobra grą wyścigową? Stworzenie prawdziwych wyścigowych planszówek bazujących na rzeczywistych sportach nie jest łatwe. Oczywiście można dać graczom kostkę i pionki, ale taka forma zabawy jest jakby to powiedzieć mało angażująca. W takim razie, czy gra o wyścigach bolidów F1 z lat 60-tych minionego stulecia daje radę? Zapraszam na recenzję Turbo!

W tej grze chociaż mamy plansze z torami i pionki w formie bolidów to jednak nie będziemy się poruszać rzutami kostką. Zamiast tego będziemy zagrywać karty i wykorzystywać nasza pozycje na torze. Muszę zaznaczyć, że przyglądam się tej grze nie tylko jako amator planszówek, ale też okiem fana motorsportu i osoby, która próbowała swoich sił za kółkiem auta wyczynowego. No to tyle słowem wstępu i zabierzmy się za ocenę Turbo
 
Turbo - recenzja


O co chodzi w Turbo?


Jak wspomniałem powyżej Turbo jest po prostu grą wyścigową. W pudełku znajdziemy komponenty dla od 1 do 6 graczy i dwie dwustronne plansze pozwalające rozgrywać zawody na czterech torach. Sama rozgrywka skupia się na zagrywaniu kart o różnych wartościach tak, aby uzyskać jak najwyższe i najbardziej optymalne prędkości. W ten sposób się będziemy poruszać, a gracz, który jako pierwszy przetnie linię mety zwycięży.

To tak w dużym skrócie i szczerze to nie będę opisywał klasycznie zasad rozgrywki. Zamiast tego opowiem o kolejnych etapach rozgrywki omawiając co mi się w tej grze podoba, a co nie do końca. W tym miejscu napomnę, że w Turbo znajdziemy podstawowy tryb rozgrywki oraz kilka dodatkowych modułów. Zabawę możemy urozmaicić mistrzostwami, czyli rozgrywaniem kilku rund i zbieraniem punktów. Oprócz tego mamy opcję garażu z personalizowaniem samochodów poprzez dobór kart ulepszeń draftem. Warunki pogodowe mogą nam wprowadzać utrudnienia na trasie całego wyścigu i na poszczególnych zakrętach. A zwieńczeniem dodatków są legendarni kierowcy, czyli autonomiczni zawodnicy uzupełniający stawkę czy pozwalający grać solo. Zanim opowiem o tym jak się gra w Turbo to poświęcę chwilę aspektom wizualnym.

 
Oprawa graficzna i wykonanie Turbo



Turbo jest grą wydawnictwa Days of Wonder, czyli firmy odpowiedzialnej m.in. za serię Wsiąść do Pociągu. Wydawca jest znany z tego, że jego gry są dopieszczone wizualnie i niemal zawsze wzbudzają wiele zachwytów. Gra wyścigowa także robi wrażenie przy pierwszym kontakcie. Mamy tu wielkie pudło zachęcające do zdjęcia z regału. Po otwarciu zobaczymy fantastyczny insert z miejscem na wszystkie elementy. W zasadzie to mamy tu nawet miejsca na dodatkowych dwóch graczy, więc już teraz po kościach czuję, że będzie dodatek. Mam tylko nadzieje, że wydawca przygotował się na taką opcję, a nie wykastrował gry z dwóch graczy przed premierą żeby takie rozszerzenie wydać. Choć mam przypuszczenia, jak było.

Jak wspomniałem we wnętrzu pudełka czekają na nas dwie dwustronne plansze, czyli aż cztery tory osadzone w różnych krajach. I faktycznie nitki torów przypominają swoimi fragmentami charakterystyczne miejsca z prawdziwych lokacji co jest fantastycznym smaczkiem. Ilustracje na planszach i kartach tworzą klimat czasów w jakich została osadzona akcja gry. Szczególnie mi się podobają ilustracje na kartach, z których aż bije prędkość przemykających bolidów. No właśnie bolidy! Po torach poruszamy się małymi plastikowymi bolidami. Wyglądają one fantastycznie! Wiele osób narzeka, że są za małe i nie kręcą się im kółka. Ja mówię, że jak chcecie się pobawić resorakami to sobie kupcie resoraki. Bolidy w Turbo są pionkami i spisują się fantastycznie. Bardzo dobrze swoim rozmiarem pasują do szerokości nitki toru, a większe moim zdaniem wyglądałyby jak zabawka a nie pionki z gry.

Muszę jednak ponarzekać. W grze znajdziemy plansze graczy będące kokpitami. Mamy na nich wskaźniki będące w istocie wskazówkami kolejnych kroków w turze gracza. Nie brakuje na nich miejsc na karty oraz skrzyni biegów, po której przesuwamy pionek drążka zmiany biegów. Wygląda to świetnie, ale w efekcie kokpit jest cienką kartką. Wolałbym żeby to były planszetki z podwójnej tektury z wycięciem na drążek biegów. Nie raz bowiem będziecie sobie przewracać pionek i ustalać gdzie on powinien się znaleźć.
 
Turbo - recenzja


Jak wygląda ściganie się w Turbo?



Rozgrywkę zaczynamy od doboru elementów w odpowiednich kolorach i ustawieniu bolidów na polach startowych. Ot takie standardy, po czym dobieramy na ręce po 7 kart i zaczynamy zabawę! W trakcie rundy pierwsze dwie akcje z tury gracza wszyscy robią równocześnie. Mianowicie wybieramy jaki bieg wrzucamy i dobieramy karty, które zagrywamy tak aby rywale ich nie widzieli. Biegi zmieniamy, ponieważ to na jakim jesteśmy determinuje ilość kart jaką możemy zagrać. Bieg można zrzucić lub podnieść o jeden bądź o dwa jeżeli wydamy kartę turbo.

Kiedy wszyscy wyłożą zakryte karty zaczynamy od pierwszego gracza w stawce wykonywać resztę akcji. Najpierw aktywny gracz odsłania karty i pokazuje jaką prędkość osiągnie. W przypadku graczy wykonujących ruchy później, jeżeli po ruchu z kart bolid będą ostatni w stawce to mogą skorzystać z adrenaliny. To fantastyczne odniesienie do wyścigów, ponieważ mówi się, że łatwiej gonić niż uciekać. Kierowcy z tyłu stawki faktycznie mogą z siebie wykrzesać nieco więcej, ponieważ widzą ile im brakuje do prowadzących. Tutaj adrenalina pozwala przesunąć się o jedno pole jeżeli ruch z kart zakończyliśmy jako ostatni. Świetny smaczek!

Następnie możemy wykorzystać zebrane na kartach lub w kokpicie symbole i np. schłodzić silnik. Wspomniane karty turbo możemy zagrywać tylko z kokpitu. Po zagraniu trafiają na stos kart odrzuconych i później zapychają nam rękę, a z ręki nie możemy ich zagrać. Chłodząc silnik np. na 1 i 2 biegu wrócimy takie karty z reki do kokpitu. To również ma odniesienie do rzeczywistości, gdzie czasem trzeba odpuścić, aby oszczędzić samochód. Jeżeli swój ruch zakończymy tuż za rywalem albo obok niego to możemy skorzystać z jego tunelu aerodynamicznego. Ponownie fantastyczny motyw bezpośrednio odnoszący się do techniki wyprzedzania w prawdziwych wyścigach. W grze tunel aerodynamiczny pozwala nam odskoczyć na nawet dwa pola!

No dobra, ale gdzie wyzwanie skoro zbieramy jak najwięcej kart i im wyższa prędkość tym dalej dojedziemy? Otóż mamy na torze zakręty, a te maja ograniczenia prędkości. Jeżeli nasza prędkość, czyli ilość pokonanych pól będzie wyższa niż wartość zakrętu to musimy zapłacić różnicę kartami turbo. Tych jest niewiele, a ich brak przy rozpatrywaniu zakrętu oznacza wypadnięcie z toru. Wtedy wrzucamy 1 bieg i wracamy na pole przed zakrętem. Co gorsza na rękę trafiają nam karty obciążenia, które teoretycznie psują nam rękę. W sytuacji kiedy je zagramy dociągamy losowo karty z talii, więc nie wiemy jaką prędkość one nam przyniosą. Po rozpatrzeniu zakrętu dobieramy karty do 7 i rusza kolejny gracz. Poszczególne etapy bardzo mi się podobają i mają sporo smaczków z wyścigowego świata, a to nie koniec pozytywów.

Zgodnie z założeniem gry wszystkie bolidy są cały czas w ruchu. To oznacza, że bolidy zajmujące całą szerokość trasy nie blokują zawodników z tyłu. Po prostu można takie zawalidrogi wyprzedzić! Wspomniane karty obciążenia teoretycznie zapychają rękę i wprowadzają element bardzo losowy, ale wykorzystane w odpowiednim momencie mogą przynieść korzyści. Szczególnie jeżeli jesteśmy w stanie oszacować jakie karty zostały nam w talii. No właśnie Turbo jest zaskakująco dobra grą strategiczną!

Z zastrzeżeń do rozgrywki mam największe do wspomnianych kierowców legendarnych. Nie lubię takich rozwiązań w grach, ponieważ wirtualni gracze odciągają uwagę od własnych ruchów. Tutaj zostali oni tak uproszczeni, aby nie byli zbyt zajmujący. Jednak w efekcie wydaje się, że mają łatwiej i ich pokonanie czasem wymaga wręcz perfekcyjnego wyścigu w wykonaniu gracza. Trochę mi to zgrzyta w całości. No ale poza tym jak widać raczej Turbo mnie zachwyca. Czy to znaczy, że jest dla każdego?


Dla kogo jest Turbo?



Nie będę ukrywał, że Turbo mnie zauroczyło. Gra ma masę smaczków dla fanów wyścigów i ja osobiście czuję tu, że jadę w wyścigu. Rozgrywka bardzo mi odpowiada, a gra zwyczajnie cieszy mnie na stole. No, ale równocześnie uważam, że nie jest to tytuł dla każdego. Przede wszystkim mamy tu dwie instrukcje, z czego już ta podstawowa wymaga nieco gimnastyki, aby wszystko spamiętać. To ciekawa sytuacja, w której gra jest naprawdę prosta w zasadach, ale ilość kroków w swojej turze i objętość instrukcji są problematyczne. Minie chwila nim będziecie grać bez wertowania instrukcji. Tłumaczenie zasad nowym graczom tez będzie problematyczne, ponieważ oni na początku nie spamiętają co i kiedy robić. W efekcie teoretycznie Turbo jest dla początkujących i mało doświadczonych graczy, ale muszą oni być świadomi, że pierwsze rozgrywki będą się odbywać z książką w ręce. To jednak nie koniec problemów.

Widzę dla Turbo trzy scenariusze rozgrywki. Pierwszy to zabawa na luza, gdzie wszyscy bez większego strategicznego pomyślunku zagrywają sobie karty i się ścigają. W wyścigu wydarzy się wiele emocjonujących zdarzeń, które dostarczą masę rozrywki. Drugą opcją jest starcie graczy, z których każdy będzie rozumiał ten tytuł i wyciskał z kart oraz pozycji na torze absolutne maksimum. To cięcie się na torze będzie fantastycznym doznaniem.

Ostatnią opcją jest gra grupy amatorów z wyjadaczem nastawionym na zwycięstwo za wszelka cenę. Niestety rozgrywka osoby obeznanej w istocie Turbo z niezaangażowanymi graczami zaczynającymi swoją przygodę z grą skończy się fatalnie. Ci nowi raczej zniechęca się do tytułu, a ten wykorzystujący wszystko co gra ma do zaoferowania raczej nie poczuje satysfakcji ze zwycięstwa. Warto więc przemyśleć w jakim składzie będziecie się bawić.

Ja osobiście jestem zachwycony grą Turbo, ale czy to jest gra dla Ciebie to już musisz ocenić samodzielnie!

Turbo do recenzji dostarczyło wydawnictwo Rebel w ramach współpracy, za co serdecznie dziękuję. Fakt ten nie miał żadnego wpływu na moją opinię o grze!




Turbo - kilka suchych faktów:


Polski wydawca: Rebel
Liczba graczy: 1-6
Wiek: od 10 lat
Czas gry: ok. 60 min.

Turbo - recenzja

Turbo - recenzja


Turbo - recenzja

Turbo - recenzja

Turbo - recenzja

Turbo - recenzja

Turbo - recenzja

Turbo - recenzja

Turbo - recenzja

Turbo - recenzja

Turbo - recenzja

Turbo - recenzja

Turbo - recenzja