Zwierzęcy Front - recenzja

Karcianka, którą dziś omówię mieści się w niemal kieszonkowym pudełku i szczerze zainteresowała mnie tylko ze względu na ciekawą grafikę z okładki. Nie spodziewałem się po tej grze czegoś wybitnego, ale z zainteresowaniem przystąpiłem do pierwszej rozgrywki. Czy tytuł mnie czymś zaskoczył? Zapraszam do recenzji gry Zwierzęcy Front!

O co chodzi w grze Zwierzęcy Front?

W dużym uproszczeniu Zwierzęcy Front jest dwuosobową, karcianą grą rywalizacyjną. Gracze kierują swoimi armiami i starają się przejąć kontrolę nad obszarami działań. Rozgrywka toczy się w rundach określanych jako bitwy. Zwycięzcą bitwy zostaje gracz, który kontroluje na jej koniec przynajmniej dwa z trzech obszarów: ląd, powietrze, morze. Za wygraną w potyczce otrzymuje się punkty, a całą grę wygrywa zdobywca 12 punktów. 

Zwierzęcy Front jest reedycją gry Air, Land and Sea, którą ubrano w nowe szaty. Oryginał tematycznie opowiadał o II Wojnie Światowej, zaś nowa wersja gry zabiera nas do kreskówkowego świata zwierząt. Zanim sobie opowiemy o oprawie i rozgrywce przyjrzyjmy się jeszcze zawartości pudełka.

W pudełku gry Zwierzęcy Front znajdziemy:

- 18 kart walki (po 6 w każdym kolorze),

- 14 kart punktów,

- 3 karty obszarów,

- 2 karty Naczelnego Wodza,

- instrukcję.

Zawartość gry jest dość skromna i w zasadzie pakując karty w woreczek strunowy faktycznie zmieścimy całość w kieszeni. Natomiast wykonanie kart nie budzi zastrzeżeń. Tym bardziej, że grafiki na nich są fantastyczne. 

Zwierzęcy Front - recenzja


Odjechane ilustracje w grze Zwierzęcy Front

Ilustracjom w tej grze muszę poświęcić osobny akapit. Oryginalne wydawnictwo Arkane Wonders zdecydowało się zmienić poważny ton gry w lekki i kreskówkowy. Obrazki ukazujące żołnierzy z czasów II Wojny Światowej zastąpiono przerysowanymi karykaturami zwierzaków walczących na wojnie. Mamy tu niby oklepane klisze, ale wygląda to fantastycznie.

Na pyszczkach zwierzaków widać emocje, a poszczególne sceny na kartach wręcz wywołują uśmiech na twarzach. Chciałbym zobaczyć kreskówkę opartą o te karty, bo jest tu spory potencjał komiczny. Oczywiście to moje wrażenie, ale ogólnie zmianę oprawy uważam za strzał w dziesiątkę.

Jak grać w Zwierzęcy Front?

Zasady rozgrywki nie powinny tu nikomu przysporzyć większych problemów. Zaczynamy od przygotowania pierwszej bitwy, czyli wyłożenia między grających trzech kart obszarów. Następnie wykładamy karty punktów i pomocy oraz tasujemy karty walki. Każdy z graczy otrzymuje 6 kart walki oraz losowo dobraną kartę Naczelnego Wodza. Te ostatnie wskazują 1 i 2 gracza. Talię pozostałych kart umieszczamy obok placu boju.

Rozgrywka dzieli się na bitwy. W bitwie zwycięża gracz, który będzie kontrolował więcej obszarów, czyli karty z jego strony dadzą wyższa sumę. Po bitwie zwycięzca zabiera należne punkty i przygotowujemy kolejną rundę. Rozgrywka toczy się, aż jeden z graczy osiągnie pułap 12 zdobytych punktów. Ilość można zwiększyć jeżeli chce się przedłużyć zabawę.

W swojej turze gracz może wykonać jedną z 3 akcji:

1. Rozmieszczenie - zagranie karty walki po swojej stronie obszarów. Karty walki są przypisane do konkretnych obszarów, więc jeżeli żadna umiejętność nam na to nie pozwala to karty należy zagrać na przyporządkowane im obszary. Przykładowo zieloną na obszar lądu. Po zagraniu karty rozpatrujemy jej umiejętność. Te dzielą się na natychmiastowe oraz trwałe. 

2. Improwizacja - zagranie karty rewersem do góry, co zmienia ją w jokera o wartości 2. Taką kartę możemy zagrać na dowolny obszar.

3. Odwrót - możemy poddać walkę w danej bitwie. Zwycięzca otrzymuje punkty w zależności od tego ile kart zostało na ręce wycofującego się gracza. Oznacza to, że rywal może wygrać, ale przy tym zebrać bardzo skromny dorobek punktowy.

Tak z grubsza to całe zasady rozgrywki. Szczęśliwie w instrukcji są one lepiej opisanie niż ja to zrobiłem. Pomówmy więc sobie o wrażeniach. Czy ta prostota przekłada się na satysfakcjonujące wyzwanie?

Wrażenia z potyczek w Zwierzęcym Froncie

Jak pisałem we wstępie Zwierzęcy Front zainteresował mnie głównie ilustracją z okładki i od tego zacznę. Pomysł z przeniesieniem tematu gry do fikcyjnego świata zwierząt i przedstawienie ich w ten kreskówkowy sposób był świetny. Ilustracje to prawdziwy sztos i po prostu je uwielbiam. Natomiast gra musi przede wszystkim sprawiać przyjemność rozgrywką. Jak to jest w przypadku tej konkretnej karcianki?

Zwierzęcy Front stoi negatywną interakcją i gdybym tylko zagrał w ten tytuł wcześniej to trafiłby do mojego filmu o grach rozwodowych, który możesz zobaczyć powyżej. Robienie sobie na paskudę w tej grze jest wyśmienite. Wspomniałem o aktywowaniu umiejętności kart. W większości pozwalają one napsuć krwi rywalom. Możemy obracać ich karty, kasować zagrane karty w konkretny sposób itp. Mamy możliwości modyfikowania układu po swojej stronie. Praktycznie każde aktywowanie umiejętności powoduje srogie "Osz Ty!" ze strony rywala. No przynajmniej moja małżonka tak reagowała, a przy tym używała różnych innych epitetów. Spokojnie, nie pozostawałem dłużny. 

Negatywna interakcja to nie wszystko. Tutaj faktycznie musimy myśleć taktycznie i reagować na poczynania rywala. Mimo małej ilości kart sytuacja potrafi się bardzo dynamicznie zmieniać. No właśnie, ilość kart sprawia, że każdy ruch musimy bardzo dobrze przemyśleć, ponieważ błędy mogą być kosztowne. Zwierzęcy Front okazał się dla mnie naprawdę bardzo miłym zaskoczeniem. Nie jest to może najlepsza karcianka jaka ujrzała świat. Nie jest też bardzo oryginalna, a w swoich założeniach przypomina mi nieco Spór o Bór, ale z kartami rozszerzonego wariantu. Natomiast nie ulega zmianie fakt, że bawiliśmy się przy niej naprawdę świetnie.

W zasadzie gorąco polecam sprawdzić tę karciankę. Szczególnie jeżeli lubicie pojedynkowe gry mające w sobie przyjemną negatywną interakcję.

Jeżeli zainteresował Cię Zwierzęcy Front to najtańsze oferty znajdziesz na Ceneo.pl.

Sprawdź również grę na Planszeo.pl

Zwierzęcy Front - recenzja


Zwierzęcy Front - kilka suchych faktów:

Wydawca polski: Lucky Duck Games

Liczba graczy: 2

Wiek: +10

Czas gry: ok. 20 min.

Zwierzęcy Front - recenzja