Talisman: Magia i Miecz 5. Edycja - to mogła być dobra gra! Recenzja nijakiego remastera
Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z grą Talisman: Magia i Miecz. Nie grałem w nią i nie oglądałem na żywo, ale co rusz słyszałem opinie, że to legendarny klasyk, który wychował całe pokolenia graczy. Z drugiej strony co chwile ktoś wyśmiewał prostotę tej gry. W końcu sięgnąłem po ten tytuł w jego najnowszej odsłonie. Zapraszam na moją recenzję gry Talisman: Magia i Miecz 5. Edycja.
Chociaż w przypadku tej gry raczej skupię się na tym, jak pokpiono okazję do wydania fantastycznego remastera. Nie zabraknie tu moich wrażeń z samej rozgrywki, ale proste mechaniki nie są problemem nowego Talismana. Postaram się nakreślić problemy i opowiedzieć, jak moim zdaniem można było zrobić z tej gry kultową planszówkę typu gateway dla kolejnych pokoleń graczy. Od razu wyjaśniam, że nie będę porównywał gry do poprzednich wydań, ponieważ ich nie znam. Chcę, aby ten tekst jasno pokazywał opinię osoby pozbawionej jakiegokolwiek sentymentu do Talismana.
Co sądzę o rozgrywce w Talisman: Magia i Miecz 5. Edycja?
Zacznijmy od tego co w zasadzie było najważniejsze kiedy kupowałem grę Talisman: Magia i Miecz 5. Edycja, czyli rozgrywki. Złośliwi mówią, że jest to gra o rzucaniu kością i wybieraniu kierunku, w który się pójdzie. Nie sposób zaprzeczyć. Tak faktycznie jest, ale osobiście uważam to za dobre posunięcie. Przede wszystkim w 1983 roku możliwość poruszenia się w prawo lub w lewo, a nie tylko w jednym kierunku musiała być nie małą rewolucją. Tak na poważnie w przypadku tej gry rozgrywka tkwi w czym innym.
Banalne zasady opierające się o rzut kością mają sens. Pozwalają niedoświadczonym graczom na skupienie się na aspekcie przygodowym. Nie muszą oni myśleć nad działaniem mechanik i rozmaitymi wyborami. Ba, ograniczenie wyboru do dwóch ścieżek niweluje paraliż decyzyjny. Szybka akcja i oddajemy się czytaniu kart, walce, eksploracji i gromadzeniu ekwipunku. Tak, wszystko jest bardzo uproszczone, ale jednocześnie skupia umysł na warstwie przygodowej. Młodzi gracze mogą wykorzystać swoją wyobraźnię i przy stole odgrywać role.
Pamiętajmy, że nie każda osoba, nie każde dziecko dorasta w środowisku kreatywnym i sporo osób nim zacznie grać w planszówki nie potrafi korzystać z tej formy zabawy. Rozpoczęcie przygody od przesytu nieznanych mechanik może być zniechęcające. Tymczasem proste turlanie daje poczucie bezpieczeństwa w grze i braku zagrożenia zbłaźnienia się w grze, a jednocześnie w Talismanie pozwala przeżywać przygody. O ile sam już wolę gry mające ciekawe mechaniki to mając znikome doświadczenie w grach przygodowych bawiłem się świetnie. Rozgrywaliśmy przygody razem z żoną i czerpaliśmy z nich radość. Moja żona co chwilę wspomina, jak była elfką z przyjacielem jednorożcem. To oznacza, że gra w swoim założeniu spisała się doskonale. Oczywiście w miarę nauki kart aspekt przygodowy będzie ulatywał, ale to ten moment aby sięgnąć po kolejne bardziej rozbudowane gry przygodowe. Ja się czuję zachęcony. Talisman: Magia i Miecz 5. Edycja swoją rozgrywką zrobił to co miał zrobić! Po prostu, jak jesteś już zaawansowanym graczem to taka prosta planszówka nie jest dla ciebie. A to, że nie jest dla ciebie nie oznacza, że jest zła.
Niestety mając na uwadze to co napisałem powyżej tym bardziej mi przykro, że wydawca gry Talisman: Magia i Miecz 5. Edycja podjął szereg beznadziejnych decyzji.
Talisman: Magia i Miecz 5. Edycja, czyli jak zepsuć remaster kultowej gry
O ile się dobrze orientuję marka Talisman stała się stosunkowo niedawno własnością Hasbro, a za najnowszą wersją gry stoi wydawnictwo Avalon Hill. Najwyraźniej zmiana właścicieli do praw wymagała podkreślenia tego faktu nową wersją i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby zrobiono to dobrze. Tymczasem już na etapie pudełka dostajemy błyszczącą okleinę, która trąci delikatną taniością. Gorsze jest jednak to, że grafika na pudełku jest generyczna do bólu i w żaden sposób nie zwiastuje przygody. To po prostu nijakie wnętrze świątyni. Ta nijakość jest kontynuowana na bokach pudełka, gdzie znajdują się grafiki przedstawiające bohaterów gry. Część z nich wygląda niczym postaci z anime, inne jak na siłę nie straszne maszkary, a jeszcze inne, jakby spoglądały maślanymi oczyma z ulotki klubu dla dorosłych. Taka niespójna szata graficzna jest kontynuowana na kartach. Zwyczajnie niektóre grafiki do siebie nie pasują, a wszystkie są nieprzyjemnie sterylne i bez wyrazu. Niestety patrząc na karty nie czuję świata przedstawionego. Dodam tylko, że karty również pokrywa nieprzyjemny, błyszczący lakier charakterystyczny dla gier budżetowych.
To jednak nie jedyne problemy z kartami, ale o tym za chwilę. Plansza wygląda na pierwszy rzut oka bardzo solidnie i elegancko, ale część właściwa miejscami zdaje się słabo podklejona. Niemniej zabawniejszy jest problem z grafiką. Oczywiście ona też jest generyczna do bólu i nie ma w niej za grosz charakteru, ale lokacje są przedstawione w sposób izometryczny. Z tym, że lokacje bliżej nas są skierowane do gracza po przeciwnej stronie i analogicznie te po przeciwnej są skierowane do nas. Miałoby to sens, gdyby nie napisy przy lokacjach, które mają orientację odwrotną, czyli te bliżej nas są w naszą stronę. W efekcie patrząc na planszę doznajemy dziwnego uczucia, które określiłbym odpowiednikiem szalejącego błędnika. Oczy po szybkim spojrzeniu nie wiedzą na co patrzą. Co więcej plansza choć duża to jest zbyt mała, albo karty są zbyt duże dla tej planszy. Podczas rozgrywki często zostawiamy karty przygód i przedmiotów na planszy. Tylko, że te karty są większe od pól, więc zasłaniają treść na polach, a czasem nawet potrafią zasłonić opisy dwóch lokacji. Prawdziwe arcydzieło projektowania! Nie wiem czy poprzednie odsłony miały taki problem, ale bez względu na odpowiedź, chyba tworząc remaster można było skorzystać z 40-letniego dorobku doświadczeń przy produkcji Talismana?
Nie jest tak, że gra jest całkowicie położona pod względem wykonania. Znaczniki statystyk i monety wyglądają bardzo dobrze, a kości cieszą oko. No i mamy 12 figurek poszukiwaczy, które swoją szczegółowością robią wrażenie. Szczególnie osoby malujące figurki będą miały przy nich pole do popisu. Szkoda tylko, że większość z nich po umieszczeniu na planszy wygląda dość podobnie i czasem podczas rozgrywki mogą się one graczom pomylić. Niestety mam wrażenie, że w Talisman: Magia i Miecz 5. Edycja płacimy głównie za te figurki. Praktycznie cały czas, jak myślę o tej grze to się zastanawiam, czy oby na pewno te figurki są potrzebne.
Jak moim zdaniem powinien wyglądać Talisman: Magia i Miecz 5. Edycja?
Chociaż pod względem rozgrywki bawiłem się w Talisman: Magia i Miecz 5. Edycja dobrze to jednak uważam, że 300 zł za te grę to porażka. Wydawca pokpił moim zdaniem temat wydania remastera. Osobiście zadbałbym o przystępność cenową, ale także wygląd odpowiadający współczesnym standardom.
Zamiast figurek wolałbym zobaczyć w tej grze tekturowe postaci na plastikowych standach. Te graficznie powinny być spójne z szatą na kartach i planszy. Z kolei cała oprawa i wykreowany świat powinien mieć charakter i jakieś swoje unikatowe cechy. Generyczność w grach fantasy to zło. Zamiast stosować całą masę znaczników statystyk lepszym rozwiązaniem byłyby dwuwarstwowe planszetki z torami statystyk wzorem chociażby z Wiedźmina: Stary Świat. Wystarczyłoby tylko wkładać do nich kartę swojej postaci i młodzi poszukiwacze przygód wychowywani na grach cyfrowych od razu poczuliby się bardziej swobodnie w Talismanie.
Pola na planszy są problematyczne do odczytywania w trakcie rozgrywki. Mała czcionka, odwrócona orientacja pola i zasłaniające wszystko karty psują doświadczenie. Zamiast tego przydałyby się planszetki pomocy z rozpisanymi akcjami danych pól. Do tego dodać np. skrót akcji w turze gracza i nadać planszetkom postać choćby stylizowanych na księgi przygód. To po prostu dało się zrobić lepiej i ciekawiej. Wyeliminowanie figurek i kilkudziesięciu żetonów na rzecz tekturowych komponentów pozwoliłoby też na znaczące obniżenie ceny.
Czy polecam Talisman: Magia i Miecz 5. Edycja?
Jestem rozdarty. Pod względem rozgrywki, ilości kart przygód i ogólnego klimatu zabawy uważam, że Talisman: Magia i Miecz 5. Edycja jest bardzo dobrą grą dla dzieciaków i dorosłych nieznających gier bez prądu. Mechanicznie to bardzo dobry gateway w świat gier przygodowych. Z drugiej strony gra tego kalibru nie powinna być tak droga. Figurki w moim mniemaniu są tu zbędne i jedynie zawyżają cenę. A w tej kwocie można kupić więcej ciekawych tytułów, które są lepiej wykonane i nierzadko też mają figurki. Być może Talisman: Magia i Miecz 5. Edycja spisze się, jako ciekawy prezent. Acz taki wydatek i jego zasadność musicie już przemyśleć sami. Ja podczas rozgrywki bawiłem się dobrze, ponieważ dla mnie często to co jest nad stołem jest ważniejsze niż to co na stole. I z tym was zostawiam!
Jeśli Talisman: Magia i Miecz 5. Edycja wzbudził wasze zainteresowanie to na Ceneo.pl znajdziecie go najtaniej. Sprawdzając link wspieracie mojego bloga.