Zbuntowane księżniczki - jak się uchronić przed ożenkiem? Recenzja karcianki
Zbuntowane księżniczki swego czasu wyskakiwały mi nawet z lodówki, ale hype na ten tytuł mnie ominął. Zwyczajnie premiera tej karcianki przypadła na moment, kiedy chyba miałem przesyt małych karcianek. Teraz przyszła pora na nadrobienie zaległości i moją recenzję.
Zbuntowane księżniczki | 3-6 graczy | 8+ | ok. 40 min. | autorzy: Daniel Byrne, Gerardo Guerrero, Kevin Pelaez, Tirso Virgos | Ilustracje: Alfredo Caceres | wyd. Muduko
Słyszałem wiele ochów i achów na temat Zbuntowanych księżniczek od Muduko. Sama gra była przedstawiana, jako porywająca i emocjonująca rywalizacja o to, która z pań uniknie oświadczyn. Temat naprawdę ciekawy, a i szata graficzna odchodząca od bajkowego przedstawienia księżniczek zwiastowały interesującą zabawę. Trochę się spodziewałem zastrzyku humoru na poziomie Wirusa! lub innych Oskubanych! Tutaj pierwsze rozczarowanie, ponieważ nie poczułem tego polotu ze wspomnianych karcianek. W takim razie co stoi za zachwytami nad tą grą? Chyba się domyślam.
Co robimy w Zbuntowanych księżniczkach?
Zbuntowane księżniczki to karcianka oparta o mechanikę zbierania lew, w której gracze wcielają się w tytułowe bohaterki próbujące uniknąć oświadczyn. Gracze na starcie rozgrywki dobierają karty rund wskazujące specjalne zasady na każdą z rund. Następnie wybierają swoje księżniczki, a każda z nich ma unikatową akcję specjalną do wykorzystania raz na rundę. W końcu każdemu należy rozdać równą liczbę kart postaci odwiedzających bal. W talii znajdują się karty Królowych, Wróżek, Zwierząt i Książąt.
Zadaniem graczy jest rozgrywanie lew i zebranie w toku rozgrywki, jak najmniej oświadczyn, czyli punktów. W tracie rundy rozgrywa się lewy. Pierwszy gracz wykłada kartę ustalając tym samym kolor wiodący. Pozostali muszą zagrać kartę w tym samym kolorze, chyba że takowej nie posiadają to muszą zagrać inną. Kart Książąt nie można użyć do rozpoczęcia lewy, chyba że już się pojawili w danej rundzie lub nie ma się innej na ręce. Kiedy każdy gracz zagra kartę rozpatruje się lewę, czyli gracz zagrywający najwyższą wartość karty w kolorze wiodącym pobiera wszystkie zagrane karty i układa w stosiku obok siebie. Runda trwa, aż wszyscy gracze będą mieli puste ręce. Wtedy podlicza się punkty oświadczyn znajdujące się na zebranych kartach Książąt i karcie Żaby. Notuje się je i przygotowuje kolejna rundę.
Zwycięzcą jest gracz, który na koniec 5 rundy (lub 3 w wariancie skróconym) ma najmniej punktów oświadczyn. Mamy więc klasyczne zbieranie lew w szatach baśni. Na tym etapie może się wam wydawać, że ot nic ciekawego, więc o co ten szum? No to pomówmy sobie o wrażeniach z rozgrywki.
Zbuntowane księżniczki, czyli bal pełen zwrotów akcji
Opis ogólnych zasad nie oddaje tego, co faktycznie dzieje się w grze. Zbuntowane księżniczki bazują na bardzo prostej mechanice, która tworzy przyjazny grunt dla wszystkich osób wychowanych na klasycznych grach karcianych. Sercem rozgrywki są jednak dodatkowe zasady i możliwości. Po pierwsze staramy się zebrać jak najmniej punktów, co dla części osób może wywrócić do góry nogami myślenie o graniu.
Największą robotę w budowaniu emocji przy stole robią karty rund oraz umiejętności księżniczek. Każda bohaterka posiada unikatową umiejętność pozwalającą na wykonanie specjalnej akcji raz na rundę. A te potrafią być mocarne i np. zmieniać wartości zagrywanych kart, podmieniać karty rywalom, czy zmuszać ich do zagrania konkretnych kolorów. Już na tym etapie widać, że w czasie rozgrywki da się solidnie burzyć klasyczny fundament. Wspomniane karty rund z kolei wprowadzają wyjątki w regułach na całą rundę. Przykładowo można zagrywać tylko karty parzyste lub nieparzyste, albo na koniec rundy karty zwierząt będą dawać punkty oświadczyn.
Każda karta rundy sprawia, że rozgrywka się trochę zmienia, a gracze muszą dostosowywać myślenie do danej potyczki. Co więcej na tych kartach znajdują się wartości i wskazane kierunki, które służą do rozpoczęcia rundy i wskazują ile kart każdy gracz i w jakim kierunku musi oddać rywalom. Ten mechanizm pozwala nieco okiełznać losowość, co jest jak najbardziej na plus. Trzeba sobie jednak powiedzieć, że losowość odgrywa bardzo dużą rolę w tej grze. Chociaż stosunkowo rzadko spotykało mnie poczucie, że nie mogę nic zrobić przez to jakie karty dostałem. Raczej częściej miałem dodatkowe bodźce do kombinowania, jak zaszkodzić rywalom.
Zbuntowane księżniczki stoją negatywną interakcją, choć podaną w bardziej elegancki sposób niż w wielu imprezowych karciankach. Tutaj wykonując swoje ruchy musimy przewidywać, jakie karty lepiej zostawić na swojej ręce, a jakie może podrzucić rywalom, żeby zgarnęli oświadczyny. Świadomość na temat zawartości talii sprawia, że możemy szacować, komu jakie karty zostały na ręce. W efekcie możemy wymuszać wygrywanie lew na rywalach i tak podrzucać im Książęta. To wszystko sprawia, że Zbuntowane księżniczki przy odpowiednim zaangażowaniu mogą być niezwykle przyjemnym łamańcem umysłowym. Mnogość kart rund i księżniczek do wyboru sprawia, że gra jest bardzo regrywalna. Mimo standardowej podstawy zasad za każdym razem dzieje się trochę innych rzeczy.
Zbuntowane księżniczki – czy to będzie twoja bajka?
Mechanicznie Zbuntowane księżniczki po prostu działają świetnie. Co do zasady nie ma się czego doczepić. Każdy element został przemyślany i rozgrywka płynie sprawnie swoim tempem. O ile zasady są naprawdę proste i faktycznie każdy może siąść do gry. To muszę zwrócić uwagę na fakt, że dla części osób początkowo reguły mogą być kłopotliwe. Nie pomaga temu fakt, że niektóre zmienne pozostawiają trochę do interpretacji, a samo zbieranie jak najmniej punktów potrafi sprawiać problemy.
Zbuntowane księżniczki w moim mniemaniu mimo lekkiego charakteru są grą wymagającą pewnego zaangażowania i ogrania. Zdecydowanie tytuł zyskuje po kilku rozgrywkach, kiedy już wejdziemy na odpowiedni poziom główkowania, a znajomość gry sprawi, że decyzje będziemy podejmować sprawniej. Również lepsze poznanie księżniczek występujących w grze podkręca płynność i radość z rozgrywki. Osoby, które nie będą potrafiły wejść w ten specyficzny tryb kombinowania mogą początkowo odczuwać niechęć i znużenie. Zagrywanie kart bez przemyślenia może powodować niebezpieczne płynięcie na losowości, które daje poczucie bezcelowości.
Mechanika zbierania lew jest tu mieczem obusiecznym. Trzeba ją po prostu lubić i jeśli komuś ona nie podchodzi to tu też nie będzie czerpać radości z gry. Z drugiej strony Zbuntowane księżniczki doskonale spiszą się w rękach osób ogranych w klasyczne karty. Dzięki tej grze mogą poczuć smak współczesnych planszówek przy wykorzystaniu dobrze znanej formy rozgrywki. Chyba największym zawodem dla mnie był brak szaleństwa w tej grze. Trochę się nastawiłem na bardziej imprezowy i humorystyczny charakter. Tymczasem dostałem grę bardziej ułożoną pomimo reguł wykręcających formułę i obecnej negatywnej interakcji. Bo mamy tu karty robiące dym na stole, uderzające w rywali i wykręcające nasze mózgi, ale to wszystko razem jest balem na salonach, a nie dziką potańcówką w stodole.
Zbuntowane księżniczki, czyli baśniowe pierwowzory
Jeszcze muszę dodać kilka słów o szacie graficznej, która odbiega od utartego przedstawienia baśniowych księżniczek. Disney swoimi animacjami bardzo mocno wpłynął na to, jak postrzegamy dziś baśnie i ich bohaterki. Niemniej większość tych postaci ma swoje korzenie w legendach lub klasycznych baśniach braci Grimm. A tam moim drodzy cukierkowe są tylko chatki wiedźm kuszących dzieci. Absolutnie podoba mi się kierunek artystyczny i to, że uniknięto wizualnych nawiązań do słodkich panienek z domu Myszki Miki. Gra ma swój charakter i chociaż ta kreska nie każdemu przypadnie do gustu to jest zdecydowanie jakaś!
Zbuntowane księżniczki – podsumowanie balu
Zbuntowane księżniczki to gra mechanicznie dobra, w której zbieranie lew sparowano z dodatkowymi regułami wywracającymi rundy do góry nogami. Mamy tu wiele twistów, a mnogość kart w taliach sprawia, że każda rozgrywka potrafi być odświeżająca i angażująca. Niemniej prosty fundament zasad mimo iż pozwala zagrać w tę karciankę każdemu to wymaga ogrania. Zbuntowane księżniczki zdecydowanie zyskują po kilku, a nawet kilkunastu rozgrywkach, gdy niczym prawdziwi wirtuozi parkietu unikamy tanecznym krokiem zalotów amantów.
Zabrakło mi tu nieco większej dozy szaleństwa. Nie takiego mechanicznego, ale klimatycznego. Nie mogę jednak powiedzieć, że bawię się przy tej grze źle. Wręcz przeciwnie, kombinowanie nad tym, jak podrzucić księciunia rywalowi jest naprawdę przyjemne. Po prostu Zbuntowane księżniczki nie będą grą pierwszego wyboru, kiedy będę chciał zagrać w małą i dynamiczną karciankę. Za to gra spisze się w towarzystwie osób, które uwielbiają klasyczne gry karciane, a chcą poznać nieco współczesnej rozrywki bez prądu. To dobra gra, którą trzeba bliżej poznać, aby ją docenić.
Dziękuję wydawnictwu Muduko za nadesłanie egzemplarza gry Zbuntowane księżniczki do zrecenzowania.