Jak odzyskać radość z grania w planszówki?

Rok 2025 był dla mnie dziwny. Z wielu względów nie wyglądał tak, jak sobie pierwotnie zaplanowałem w kwestii mojej planszówkowej działalności. A jednak pod pewnym względem okazał się naprawdę owocny. Mianowicie odzyskałem pierwotną radość z grania! I dziś chciałbym się z wami podzielić moimi przemyśleniami odnośnie tego, jak odzyskać radość z grania w gry planszowe!


Od dawna obserwuję na różnych grupach i forach graczy, którzy zdają się wydawać na sfrustrowanych ich własnym hobby. Oczywiście mogę się mylić i wcale nie cierpią na pewne wypalenie planszówkami. Niemniej sam w związku ze swoim życiem zawodowym przerabiałem znużenie kilkoma swoimi zainteresowaniami. Takie wypalenie pojawia się prędzej czy później u każdego i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Niemniej stosując pewne praktyki można sobie z tym poradzić sprawniej. Dziś chcę się podzielić swoimi przemyśleniami. Być może pomogę wam w odzyskaniu przyjemności z grania w planszówki. Bo może nawet nie wiecie, że gdzieś wam ona uleciała. Choć mam nadzieję, że przy każdej grze bawicie się tak, jak przy tej pierwszej ulubionej.


Ja osobiście nie czułem na początku roku wypalenia. Niemniej kilka wydarzeń i zmian w moim życiu sprawiły, że dopiero po czasie zauważyłem, że gry planszowe nie cieszyły mnie tak bardzo, jak by mogły. Tak, jak na początku mojej planszowej drogi. Mam świadomość, że niektóre z proponowanych przeze mnie zmian mogą być ciężkie do wprowadzenia. Oj, siła przyzwyczajenia silna jest!


Moje sposoby na odzyskanie radości z grania w planszówki?


Wyszczególniłem kilka punktów, które mogą pomóc w ponownym czerpaniu radości z planszówek. Nie mówię, że to rozwiązania dla każdego. Ba, po prostu zastanówcie się, czy w ogóle macie problem z grami i czy dalej was cieszą. Tylko tak szczerze! No to jeśli mamy rozważania za sobą to lecimy z poradami.


Przestańcie śledzić wszystkie planszowe nowości!


Słowo klucz to "Wszystkie". Oczywiście będąc w jakimś hobby chcemy wiedzieć co się w nim dzieje. Chociażby po to, aby móc wybrać sobie nową grę. No właśnie, ale czy potrzebujemy każdą planszówkę jaka wyjdzie. Oczywiście FOMO (Fear of Missing Out) to jest duży problem dzisiejszych czasów. Walka z nim nie jest sprawą prostą. W tym roku zwyczajnie miałem problem z czasem, a co za tym idzie z pewnych rzeczy musiałem zrezygnować. Między innymi wypadło mi śledzenie nowości. Jasne, kilka newsletterów mam, ale też niezbyt wiele czasu poświęcałem na ich przeglądanie. Najważniejsze, że przestałem regularnie śledzić materiały skupiające się na spamowaniu nowościami. 


W efekcie kiedy ktoś mi pisał o jakiejś grze to byłem nią autentycznie zainteresowany, zaskoczony i nierzadko pod wrażeniem. To sprawiło, że planszówkom, o których już się dowiedziałem poświęcałem więcej uwagi. Kradły show, a moja uwaga nie była odwracana przez 15 innych tytułów, o których dowiedziałem się w ciągu 10 minut. I tak co dwa dni. Dlatego zachęcam do znacznie rzadszego zaglądania w kalendarze premier, materiały z ogłoszeniami nowości itp. Nie musicie tego robić co drugi dzień. Ja do dziś nie wiem jakie planszówki wydało w tym roku kilku wydawców i szczerze mnie to nie interesuje. Ba, nawet żyje mi się z tą niewiedzą lepiej. Nie poznałem też w tym roku wielu planszówek, w które po prostu trzeba było zagrać! Spoiler... nie trzeba było i mój świat się nie zawalił.


Ograniczcie oglądanie treści o planszówkach!


Tutaj kontrowersyjnie, ale jeśli oglądacie absolutnie wszystko o grach planszowych i czytacie co tylko się da, to zachęcam do ograniczeń. W czasie, który poświęcacie na oglądanie możecie np. zagrać w grę, albo zrobić inną rzecz wspomagającą wasz rozwój i dobrze wykorzystującą czas. Social media ogólnie zjadają nam sporo życia i nie warto. Niemniej w odniesieniu do planszówek szczególne znaczenie ma to, że psujecie sobie trochę magię odkrywania. Oglądanie recenzji absolutnie każdej gry i czytanie na grupach o jej wszystkich aspektach trochę zabija doświadczenie z obcowaniem z nią. I tak wiem, że właśnie sam pod sobą dołek kopię. I wiem, że przy cenach wielu gier dobrze najpierw zrobić solidny research. Ale tak szczerze to kiedy ostatni raz daliście się zaskoczyć grze? Kiedy mieliście radość z odkrywania planszówki? Spróbujcie chociaż czasami kupić grę bez czytania o niej czegokolwiek.


Tak wiem, że łatwo się mówi recenzentowi jak dostaje za "darmoszkę". No, ale ja też kupuję gry i robię to na zasadzie: dowiedziałem się, że taka istnieje, spodobał mi się tytuł, temat, czy szata na opakowaniu i kupiłem. A potem po prostu się nią cieszę. Opinie innych potrafią być bardzo sugestywne i nierzadko coś w planszówce może wam nie przeszkadzać, ale w głowie będzie siedziało, że powinno, bo kilka osób pisało o tym w FB. Zamiast tego jeśli jakaś gra naprawdę zwróci sama na siebie waszą uwagę to dajcie sobie szansę na czerpanie radości z rozgrywki. 


Dajcie szansę półce wstydu!


Skoro już ograniczycie trochę poznawanie wszystkich nowości to pomówmy o tym co już macie w domu. Rozbraja mnie kiedy ktoś na social mediach chwali się, że no tą grę to on ma ze wszystkimi dodatkami itp. itd. A na pytanie o to jak mu się grało pisze, że w sumie od półtora roku leży w folii bo jeszcze nie miał okazji odpakować, ale za to dziś zamówił pięć innych planszówek. Tak, też mam półkę wstydu i staram się ostatnio ją sukcesywnie zmniejszać. I to może być dla kogoś szokujące, ale naprawdę granie w planszówki daje równie, a może nawet więcej radości niż ich kupowanie.


A tak na poważnie to syndrom kolekcjonera jest ciężki do zwalczenia i rozumiem, że można mieć problemy z powstrzymaniem się od zakupów. Niemniej siądźcie na chwilę i zastanówcie się na co to wszystko. Ile macie takich planszówek, że jak ktoś będzie chciał z wami zagrać to wyciągniecie na stół i nie będziecie musieli czytać całej instrukcji od dechy do dechy. Może zamiast szukać nowości w internecie, znajdziecie je na swoich regałach. Odkryjcie te gry, które już czekają i dajcie się ponieść przygodzie. Róbcie sobie takie przerwy od zakupów kiedy po prostu korzystacie z tego co zdobyliście. 


Zagrajcie czasem w coś starszego!


W minionym roku ograłem mniej nowości niż w poprzednich latach, ale było wśród nich wiele zacnych planszówek. Mimo to największą radość sprawiło mi granie w Kakao i Wsiąść do Pociągu: San Francisco. Gry, które po prostu wyciągam na stół, nie muszę sobie przypominać całej instrukcji i cieszę się rozgrywką. Żadnego siedzenia nad niuansami zasad, żadnego kombinowania co mi w grze pasuje, a co nie. Po prostu planszówka, którą lubię ja i bliscy przy stole. A przy okazji nowym osobom pokazałem nasze hobby, co generowało dodatkową radość.


Zagrajcie czasem w coś prostego!


Minimum zasad i maksimum zabawy. Wiem, że w miarę zagłębiania się w hobby wiele osób przechodzi drogę z obrzydliwego casuala w euro prossa, mistrza strategii i wirtuoza buildów postaci. Czasem jednak odłóżcie na bok te wielkie pudła kryjące kilkudziesięciostronicowe instrukcje. Zamiast tego wyłóżcie na stół coś prostego. Nie prostackiego, ale takiego gdzie zasady wyjaśniacie w pół minuty. Cytując moją przyjaciółkę Olę, najlepsza planszówka to taka z instrukcją na jednej stronie. 


Naprawdę czasem taka prościutka mechanicznie gra w dobrym towarzystwie może przypomnieć wam o pierwotnej radości z grania. Kiedy nie skupiacie się w milczeniu nad swoimi ruchami, ale spędzacie czas z przyjaciółmi, rodziną, czy przypadkowymi osobami poznanymi na konwencie. Nie mówię, że macie grać tylko w takie gry. Po prostu czasami zróbcie sobie przerwę od molochów i dajcie się ponieść zabawie, przypomnijcie sobie jak to było na początku. No chyba, że zaczynaliście od jakiegoś Barrage, to wtedy po prostu spróbujcie.


Zmieńcie czasami gatunek planszówki!


Było już o odkrywaniu gier planszowych i do tego można dopisać zmianę gatunku. Ewentualnie próbowanie czegoś, czego usilnie unikaliście. Jeśli mielicie ciągle wojenne area control to spróbujcie czasem dla odmiany zagrać sobie w wykreślankę pokroju Wirus! Roll & Write. Gracie w ameri, to dajcie się porwać magii kalkulacji w suchym euro, czy jakoś tak. Ot tak, dla czystej zabawy. Oczywiście nie jest powiedziane, że pokochacie nagle inne gatunki gier. Za to taka drobna zmiana od czasu do czasu może zwyczajnie odsunąć od was zmęczenie planszówkami, które wzięłoby was z zaskoczenia. Ewentualnie jeśli już macie syndromy wypalenia to przyniesie powiew świeżości. Poza tym wydaje mi się, że odkrywanie nowych rzeczy jest jednym z fundamentów budujących nasze hobby. No chyba, że tylko ja lubię odkrywać nowości.


Przestańcie się przejmować zasadami


Ja wiem, że granie zgodnie z zasadami jest ważne. Niemniej w domu, kiedy nie gracie o złote majty możecie czasem trochę zluzować. Chodzi mi o sytuację, w której koniecznie, natychmiast musicie poznać jedyną słuszną interpretację zasad. Nie raz widziałem posty, w których ktoś prosił o pomoc z zasadami bo ze współgraczami mają spór i stoją z rozgrywką. Serio? Po prostu coś ustalcie żeby wszyscy grali tak samo, a przy okazji sprawdzicie jak miało być poprawnie. Takie sytuacje to może i skrajność, ale po prostu miejcie trochę więcej luzu przy grach planszowych! Nie bierzcie każdej rozgrywki na poważnie, bo to z czasem może być męczące. I zamiast odpoczywać, kończycie grę podświadomie sfrustrowani.


Takie są moje porady, aby znów cieszyć się grami planszowymi. Mam nadzieję, że nie dopadło was jeszcze wypalenie tym hobby. Jeśli czujecie objawy to koniecznie spróbujcie zastosować chociaż kilka z moich pomysłów. Nic to nie kosztuje, a w zasadzie możecie nawet zaoszczędzić!