Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie - recenzja

W mojej kolekcji posiadam tylko jedną grę kooperacyjną i jest nią Pandemic. O ile lubię tę grę to jednak nie obudziła ona we mnie jakiejś wielkiej potrzeby grania w co-opy. Wolę rywalizację z innymi graczami, ale niespodziewanie pod moim dachem znalazła się gra „Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie”. To wydarzenie sprawiło, że coś się zmieniło...


„Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie” jest grą kooperacyjną, w której razem z innymi graczami walczymy o przetrwanie na tytułowej wyspie. Mimo iż mamy tu do czynienia ze współpracą graczy to jest ona zupełnie inna niż wspomniany Pandemic. Tytuł stworzony przez Ignacego Trzewiczka wnosi klimat na zupełnie inny poziom, a głód zwycięstwa podkręca do poziomu, jaki mi nie towarzyszył przy żadnej grze rywalizacyjnej. 


Dziś chciałbym się z Wami podzielić moimi wrażeniami z tego tytułu serwującego osobliwą przygodę. Niestety gra nie jest moja i została mi pożyczona na krótki czas. Oznacza to, że przynajmniej na razie nie będę mógł ograć wszystkich scenariuszy, więc nie mogę się pokusić o pełną recenzję. Mimo to gra wywarła na mnie takie wrażenie, że chcę się nimi z Wami podzielić.

Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie - recenzja


Czym jest Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie?


Jak wspomniałem „Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie” jest grą kooperacyjną, w której wcielamy się w kilku bohaterów. To czy jesteśmy zwykłymi rozbitkami, czy może mamy inne cele zależy od scenariusza w jaki gramy. Tak, w grze znajdziemy kilka scenariuszy i już na wstępie muszę się przyznać, że ograliśmy tylko pierwszy. Właśnie dlatego nie pokuszę się o pełną recenzję.


W czasie zabawy musimy nie tylko wypełnić cel scenariusza, ale także przetrwać. Przeklęta wyspa rzuca nam tyle kłód pod nogi, że naprawdę nie będzie to łatwe. Każdy gracz steruje jedną postacią, która posiada szereg umiejętności przydatnych w przetrwaniu. Podczas rozgrywki planujemy wspólnie działania, następnie wykonujemy odpowiednie czynności i w końcu staramy się wspólnie przetrwać noc dzięki zgromadzonym przez dzień surowcom. Rozgrywkę wygrywamy w przypadku wykonania celu scenariusza. W przypadku pierwszego o tytule "Rozbitkowie" było to utworzenie w 12 dni stosu na ognisko, które zostanie zauważone z pokładu przepływającego niedaleko statku. Przegrać możemy już, gdy choć jedna osoba zginie, o co nie jest trudno. Tym razem odpuszczę sobie szczegółowy opis zasad.

Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie - recenzja


Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie - klimat walki o przetrwanie


To co mnie urzekło w 'Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie' to niesamowity klimat. Sama plansza i grafiki na niej dają poczucie obcowania z grą przygodową. Jednak to co jest prawdziwą kwintesencją zabawy to doskonałe połączenie mechaniki i zasad z tematem. Faktycznie każdy ruch ma sens i dobrze oddaje to co byśmy robili na bezludnej wyspie walcząc o przetrwanie. 


Musimy zdobywać pożywienie, walczyć z dzikimi zwierzętami, zadbać o schronienie przed pogodą oraz zmagać się z licznymi przeciwnościami losu. Źródła pożywienia lub surowców naturalnie się wyczerpują w czasie rundy, a przedmioty zużywają. Te ostatnie możemy wymyślać i tworzyć ze zdobytych surowców. Wytworzenie niektórych rzeczy wymaga wcześniejszego zbudowania innych. Tutaj wszystko doskonale ze sobą współgra.


Eksplorację i zbieranie zasobów zaczynamy od naszego obozu, a im dalej chcemy zajść tym więcej wysiłku musimy w to włożyć. Każdy gracz dysponuje dwoma pionkami przekładającymi się na akcję. Wykładając na większości dwa pionki mamy pewny sukces, ale wykładając jeden musimy rzucać kośćmi, aby zobaczyć co nam zgotuje los. Oddalając się od obozu musimy przeznaczyć większą ilość pionów, co symbolizuje większy wysiłek i pozwala nam robić coraz mniej rzeczy w danym dniu. Mam wrażenie, że w tej grze każdy najmniejszy detal zasad został podporządkowany tematowi i wyszło to perfekcyjnie.


Oprócz scenariusza i modularnego układu wyspy, który odkrywamy w czasie rozgrywki z potasowanych kafli mamy jeszcze karty wydarzeń. Te powodują różne sytuacje będące najczęściej bardzo przykrymi, a jeżeli nie uda nam się wykonać naniesionych na nie czynności to mogą nam stłuc tyłki jeszcze raz i to mocniej. Wspomniane wcześniej rzuty kośćmi wprowadzają do gry karty przygód, czyli sytuacje spotykające nas podczas wykonywania zadań. Tu znów możemy mocno oberwać. Jeżeli jakaś przygoda uniemożliwi nam powrót do obozu na noc, to nasi towarzysze nie skorzystają z przedmiotów, które zdobyliśmy tego dnia. To wszystko tak cudnie działa.

Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie - recenzja


Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie - wrażenia z zabawy


Do Robinsona zasiedliśmy z Olą i Michałem, których znacie z niektórych moich wpisów. Razem przebrnęliśmy przez pierwszą rozgrywkę z instrukcją w ręku i przypadkowo pominęliśmy sporo zasad, a i tak gra pozamiatała nami podłogę. Nie zraziło nas to i siedliśmy od razu do ponownego przechodzenia i zaś umknęły nam pewne niuanse, więc radość wykonania celu misji w dosłownie ostatnim ruchu przed niemal pewną śmiercią całej kompanii była zbędna. 


Tak się nie mogło skończyć i cała nasza czwórka miała poczucie, że mamy niedokończone sprawy z przeklętą wyspą. Spotkaliśmy się ponownie i to już była ostra jazda bez trzymanki. Szczegółowe planowanie, omawianie każdego ruchu i dbanie o każdy zasób. Chyba pierwszy raz miałem wrażenie, że z jakiejś gry wyciskamy dosłownie wszystko. Każdy robił to, w czym jego postać jest najlepsza i razem skrupulatnie dbaliśmy o siebie. Tak zleciał nam cały wieczór, ale udało się. Na dzień przed końcem scenariusza, częściowo wykończone nasze postaci rozpaliły stos. Płomień zapłonął ponad korony drzew, a statek płynący na horyzoncie dostrzegł rozbitków. Bohaterowie zostali ocaleni, a my poczuliśmy, że wykonaliśmy dobrze nasze zadanie.


„Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie” jest pierwszą grą, która naprawdę pozwoliła nam się wczuć w bohaterów rozgrywanej przygody. Zwyczajnie każde z nas miało w sobie poczucie, że musimy wygrać. Całość okazała się niezwykle emocjonującym i głębokim przeżyciem. 


Chyba największą zaletą tej gry jest to, że mechanika nie pozwala myśleć o sobie. Faktycznie stajemy się drużyną walczącą wspólnie o przetrwanie. Musimy zadbać o pożywienie dla wszystkich, ponieważ głodni rozbitkowie otrzymują rany, a te prowadzą do śmierci. Śmierć jednej postaci jest przegraną dla wszystkich. Takich zależności jest tu multum. Zwiększenie liczby graczy nie oznacza ułatwienia, ponieważ ilości surowców potrzebnych do wykonania najważniejszych elementów obozu się skalują. Jest nas więcej, to potrzebujemy więcej drewna na stworzenie schronienia itp.


Gra oferuje pokaźne talie kart wydarzeń oraz przygód, więc każda rozgrywka będzie inna. Kilka razy zagraliśmy w pierwszy scenariusz i za każdym razem rozgrywka była inna. Mogliśmy wynaleźć różne przedmioty, spotkaliśmy inne bestie, a wyspa za każdym razem się zmieniała. Regrywalność Robinsona stoi na wysokim poziomie. 

Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie - recenzja


Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie - jakie minusy zauważyłem?


Po tych kilku partiach jestem oczarowany grą, ale nie oznacza to, że „Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie” nie ma wad. O ile wykonanie gry, mnogość elementów i sama rozgrywka są fantastyczne to poważnym problemem może być sama instrukcja. Niestety mamy do czynienia z dość grubą książeczką, w której jest cała masa treści. 


Zasady gry w gruncie rzeczy nie są skomplikowane, ale przebrnięcie przez instrukcję, a później odnajdywanie w tym chaosie informacji jest męczące. Przy drugim czytaniu instrukcji doznałem olśnienia i zauważyłem analogię między Robinsonem i moim instrukcjowym nemesis jakim się okazało Pret-a-Porter. Tam również cierpiałem czytając zasady, a w końcu to ten sam autor i wydawca. Mimo to warto przemęczyć tę książkę, ponieważ gra wynagrodzi męki.


„Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie” nie ustrzegła się również klasycznego problemu kooperacji, czyli syndromu lidera. Jeżeli ktoś się lubi rządzić to będzie próbował zaplanować ruchy wszystkich graczy i zepchnąć ich do roli obserwatorów jego własnego teatrzyku. Jak macie w towarzystwie taką osobę to pewnie już wiecie, że z nią do co-opu się nie siada. 

Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie - recenzja


Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie - podsumowanie


Tak, jak wspomniałem nie jest to pełna recenzja i z czystym sumieniem nie polecę Wam tej gry. Przede wszystkim dlatego, że nie wiem jak ma się sprawa z kolejnymi scenariuszami. Czy tamte przygody również wciągają? Czy wywołują poczucie niedokończonych spraw po przegranej, czy też zostawiają nas z całkowitą olewką? Jest zbyt wiele pytań, abym mógł powiedzieć, że „Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie” to gra, którą musicie mieć. Jednak po ograniu reszty scenariuszy z pewnością stworzę recenzję i wtedy wydam ostateczny osąd.


No właśnie tylko czy ogram te scenariusze? W zasadzie pytanie powinno brzmieć kiedy je ogram? Grę muszę oddać lada dzień, ale ten pierwszy kontakt, ten zalążek przygody sprawił, że muszę kupić Robinsona. Tutaj chyba doskonale spasowałby mem "Shut up and take my money!". Ta gra złapała mnie za serducho i ja chcę więcej! Chcę wracać na przeklętą wyspę z różnymi ludźmi i walczyć o przetrwanie. Chcę siąść z żonką, Olą i Michałem i sprawdzić, czy przetrwamy kolejne scenariusze. Chcę znów zagrać w kooperację.

Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie - recenzja


Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie - kilka suchych faktów:

Polski wydawca: Portal Games

Autor: Ignacy Trzewiczek

Liczba graczy: 1-4

Wiek: +10

Czas gry: ok. 75-120 min.


Zawartość pudełka:

- karty Przygód

- karty Wydarzeń

- karty Tajemnic

- 12 specjalnych kości

- 7 różnych scenariuszy

- zestaw drewnianych i plastikowych znaczników

- talia Bestii

- karty Przedmiotów

Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie - recenzja

Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie - recenzja

Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie - recenzja

Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie - recenzja

Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie - recenzja

Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie - recenzja

Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie - recenzja

Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie - recenzja

Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie - recenzja