Podwodne miasta - recenzja

Podwodne miasta
kupiły mnie swoim tematem kilka lat temu, kiedy pierwszy raz zawitały na rynku. Jednak wtedy na początku planszówkowej drogi słysząc, że jest to rozbudowana gra euro podziękowałem. Teraz kilka lat później nadarzyła się okazja sięgnąć po grę Vladimira Suchy przy okazji jej dodruku. Tym samym zapraszam was na recenzję gry Podwodne miasta.

Tytuł zainteresował mnie swoim tematem. I tak wiem, że Podwodne miasta wbrew tytułowi są naprawdę suchą grą euro. To mogę potwierdzić już teraz i chyba nikogo nie zaskoczę tym faktem. Wracając do tematu to bardzo lubię produkcje sci-fi, a jednym z moich ulubionych seriali dzieciństwa był Seaquest. Produkcja opowiadała o załodze potężnego okrętu podwodnego w niedalekiej przyszłości, który eksplorował oceany i stał na straży pokoju w czasach kolonizacji głębin. W skrócie to był taki Star Trek, tylko na Ziemi i pod wodą! Chyba już rozumiecie, dlaczego Podwodne miasta wzbudziły moje zainteresowanie. Pozostaje pytanie, czy słusznie bałem się po nie sięgać na tak wczesnym etapie zainteresowania planszówkami i czy dziś ta gra jest godna polecenia?


Podwodne miasta - recenzja


Co robimy w grze Podwodne miasta?


Wspomniałem, że Podwodne miasta są suchą grą euro, więc pewnie się już domyślacie, że tutaj walczymy o punkty. Fabularnie i tematycznie gracze tworzą sieć podwodnych miast, które mają zapewnić miejsce do życia ludziom. Oznacza to, że miasta muszą być ze sobą połączone siecią tuneli oraz posiadać budynki produkcyjne pozwalające na rozwój ekonomii i przede wszystkim wyżywienie społeczeństwa.

Podwodne miasta są grą dla od 1 do 4 graczy w wieku od 14 lat. Pojedyncza rozgrywka ma zajmować ok. 40 minut na gracza i szczerze to ten czas jest zaniżony i nie wyobrażam sobie, aby można było go skrócić. Rozgrywka jest mieszanką mechaniki worker placement z budową silniczka. Gracze mają na każdą rundę trzy żetony akcji, czyli tyle ruchów będą mogli wykonać. W swoim ruchu zagrywają żeton na wolne pole akcji na planszy głównej, aby z niego skorzystać. Jednak w celu aktywacji pola muszą zagrać kartę z ręki. Jeżeli karta odpowiada kolorem danemu polu to oprócz jego akcji wykonują także akcję z karty. W przeciwnym razie karta po prostu będzie odrzucona.

Akcje pozwalają nam pozyskiwać surowce, budować miasta na własnych planszetkach, tworzyć połączenia, budować specjalne budynki produkcyjne lub korzystać z akcji na kartach i tak nam się rozwija ten cały silniczek. Co ważne gracz wykonuje jeden ruch, po czym swoją turę rozgrywa kolejny gracz. Dzięki temu, że nie wykonujemy od razu wszystkich ruchów w jednej turze to cała zabawa nabiera ciekawej dynamiki i zmniejsza poczucie downtime'u. Na razie nie brzmi to strasznie i faktycznie straszne w fundamentach nie jest!


Podwodne miasta - recenzja


Wrażenia z rozgrywki w Podwodne miasta


Czy strach przed tą grą był uzasadniony te kilka lat temu? Nie! I to jest moje pierwsze zaskoczenie. Siadając do gry byłem w szoku, że fundament jej rozgrywki jest tak naprawdę banalny. Ot, zagrać żeton i kartę i wykonać to na co nam pozwala ikonografia. Swoją drogą ta jest dość czytelna i szybko się z nią opatrzymy. Problemem mogą być bardziej rozbudowane karty akcji, ale na szczęście na nich znajdują się dodatkowo opisy akcji. No i to jest niesamowite, że wszystko dzieje się tu dość prosto, aż musiałem zerkać do instrukcji czy czegoś nie przeoczyłem.

Muszę jednak szybko powiedzieć, że prosty fundament rozgrywki nie oznacza, że mamy do czynienia z łatwą grą! Przede wszystkim na początku musimy się zaznajomić z masą mikrozasad obowiązujących w grze. Następnie musimy stawić czoła ilości ścieżek prowadzących do zwycięstwa. W końcu w trakcie rozgrywki musimy się nauczyć, że nawet pozornie niepotrzebna akcja może nam przynieść duże korzyści w przyszłości o ile zareagujemy na sytuację i odpowiednio poprowadzimy swoje kolejne kroki! Tak, próg wejścia okazał się niski, ale droga do zwycięstwa wymaga pełnego zaangażowania i solidnego móżdżenia. Oj bardzo przyjemnego móżdżenia!

Samo zagrywanie żetonów akcji i kart jest niemałą okazją do kminienia. Dopasowanie kolorami to nie wszystko, ponieważ jeszcze musi nas być stać na wykonanie akcji. Budowa miast czy budynków specjalnych nie jest darmowa. W tym miejscu też pojawia się jeden z nielicznych elementów interakcji między graczami, ponieważ zajmując jakieś pole akcji uniemożliwiamy rywalom skorzystanie z niego. Ciężko to nazwać dużą interakcją, ale jest. Tutaj warto odnotować, że dla rozgrywki 1-2 i 3-4 osobowej są oddzielne strony planszy z inaczej rozlokowanymi polami akcji. W pełnym składzie można także skorzystać jednorazowo z akcji klonowania pola akcji.


Podwodne miasta - recenzja

Bardzo podoba mi się forma budowania naszego silniczka, na który składają się karty oraz zabudowania na planszy gracza. Karty po dopasowaniu kolorem do wybranego pola akcji mogą nam dać jednorazowe bonusy, albo mogą trafić na nasze pole gry. Wtedy mamy do czynienia z kartami akcji, które oferują dodatkowe możliwości. Karty produkcyjne uruchamiają się w trakcie produkcji. Do tego dochodzą karty bonusów pasywnych, które działają cały czas oraz karty punktowania końcowego. Mało? No to mamy jeszcze całą naszą planszetkę, na której budujemy tytułowe osady. Nie wystarczy, że wzniesiemy kopuły na dnie. Musimy je jeszcze połączyć w sieć, ponieważ miasta i budynki dają nam surowce w fazie produkcji tylko jeżeli łączą się tunelami z naszym miastem startowym. Miasta standardowe nie dają nam punktów w trakcie produkcji, ale są tańsze i pozwalają rozwijać sieć. Symbiotyczne miasta są droższe, ale odwdzięczają się punktami w trakcie rozgrywki. Budynki produkcyjne w swojej standardowej formie pozwalają nam pozyskiwać surowce, ale możemy je rozbudować, aby mieć jeszcze więcej korzyści, jak rzadsze surowce, albo punkty. Odpowiednia ilość ulepszonych budynków generuje jeszcze większe profity!

No to teraz dodajmy, że gra ma swoje jasno ustalone ramy. Gramy dokładnie 10 rund, a na każdą przypadają trzy tury. Czyli mamy jedynie 30 ruchów na całą grę. Do tego zaledwie 3 razy wykonujemy produkcję, a ostatnia poprzedza fazę punktowania i po niej nie mamy już żadnego ruchu. W efekcie każda decyzja, każde zagranie musi być przez nas idealnie przemyślane, ponieważ nie możemy sobie pozwolić na zbędne ruchy. Fortunnie każdy ruch, który może się wydawać beznadziejny może być w przyszłości przekuty na naszą korzyść. Ta gra jest po prostu mechanicznie obłędna i ta mnogość decyzji zachwyca. Co więcej limit 3 kart na starcie rundy sprawia, że nie popadamy w przesadny paraliż decyzyjny!

No to jeszcze tor federacji, o którym dotąd nie wspomniałem. Mając ograniczoną ilość ruchów i ubywające pola akcji kolejność graczy jest ultra ważna. Tutaj mamy tor, na którym poprzez zdobywanie odpowiednich symboli w ramach akcji pniemy się w górę. Dzięki temu dostajemy dodatkowe profity i na koniec rundy ustalamy kolejność graczy. Gracz będący najwyżej zacznie kolejną rundę, a pozostali będą rozgrywać swoje tury według pozycji pionków, a nie według wskazówek zegara. Na każdą rundę resetujemy tor i walczymy od nowa! Miodzio!

No i szczerze mówiąc jestem zachwycony rozgrywką! Widziałem porównania gry do Terraformacji Marsa, ale wydaje mi się, że ten tytuł pod pewnymi względami daje nawet więcej przyjemności. Chociaż może to już efekt zmęczenia wizytami na Czerwonej Planecie. Po tym opisie pewnie myślicie, że Podwodne miasta to gra wręcz idealna. Cóż, takich niestety nie ma!

Podwodne miasta - recenzja


Ponarzekajmy na Podwodne miasta


Mechaniki rozgrywki i zastosowane tu elementy naprawdę przypadły mi do gustu, ale też generują pewne problemy. Etap produkcji może być małą męką kiedy liczymy wszystkie budynki, co nam dają i czy już przypadkiem czegoś nie pominęliśmy. Może się zdarzyć, że faktycznie przy produkowaniu będzie tego wszystkiego za dużo, co doprowadzi do pomyłek. Jakby tego było mało ilość żetonów surowców jest niewystarczająca, a do tego jest wśród nich za mało tych o wartości 1.

Znaczniki budynków z transparentnego tworzywa wyglądają świetnie, ale ich rozmiar i zastosowanie generują kolejne problemy. Układanie ich przy miastach wymaga niezłej zręczności, a ułożenie ich jeden na drugim przy ulepszaniu to już jazda bez trzymanki. Nierzadko zrobimy sobie niezły bałagan na planszetce. No i tu przechodzimy do budżetowego wykonania gry. Plansza graczy to jakieś nieporozumienie. Dostajemy praktycznie grubsze kartki papieru, które bardzo łatwo zagiąć. Jednak brak jakichkolwiek żłobień na malutkie elementy powoduje, że drobny ruch stołem lub samą planszą może nam zresetować sytuację na planszy, czyli wszystko nam się rozrzuci.

Karty pomocy zawierają potrzebne informacje odnośnie etapów rozgrywki, ale one zaś zostały nadrukowane na papierze o jakości ulotkowej. Nie! Wróć! W skrzynce znajduje ulotki o lepszej jakości! Do żetonów i kart pod względem jakości nie ma się co przyczepiać, choć na tych drugich mamy lekki recykling grafik. Fortunnie oprawa graficzna mi się podoba, a szczególnie taki delikatny retro futuryzm. No i w trakcie gry w ogóle nie zwracamy uwagi na ilustracje więc rozmowa o nich nie ma większego sensu. Tutaj wśród minusów muszę wspomnieć o klimacie, choć to trochę naciągane. Sięgając po grę euro raczej nie można liczyć na klimat i tutaj zgodnie z oczekiwaniami jest totalnie sucho! Więc czujcie się ostrzeżeni przede oczywistym. Jest jeszcze jedna kwestia. Podwodne miasta nie robią nic nadzwyczajnego, a są po prostu dobrym połączeniem świetnych mechanik. Oznacza to, że jeżeli szukacie gry, która wyróżni się wśród waszej kolekcji to tu możecie się zawieść.


Podwodne miasta - recenzja


Podsumowanie gry Podwodne miasta


Ostatnio kilka gier mocno minęło się z moimi oczekiwaniami. Podwodne miasta były naprawdę miłym zaskoczeniem. Pod względem rozgrywki ta gra jest fantastyczna. Ilość dróg do zwycięstwa, przyjemność z kombinowania i poczucie rozwoju z każdą fazą produkcji po prostu cieszą i satysfakcjonują. Gra nie jest może idealna, w końcowych fazach produkcji łatwo o czymś zapomnieć, a ruszenie stołem potrafi zniszczyć nasze miasta, ale dostarcza to czego powinna dostarczyć gra euro!

Szkoda tylko, że wykonanie zostało dokumentnie położone. Mimo kilku ładnych elementów mamy tu zgrzyt rzucający się na całokształt produktu. Dziesięć lat temu Podwodne miasta uchodziłyby za piękne, ale w 2023 roku trąci budżetowością. Jeżeli takie zgrzyty wam nie przeszkadzają to możecie brać ten tytuł w ciemno.Oczywiście nie jest to gra dla początkujących, ale może stanowić jeden z tych tytułów, które będą waszymi pierwszymi eurosucharami. Jeżeli gra wzbudziła wasze zainteresowanie to sprawdźcie jej cenę na Ceneo.pl. Klikając link wspieracie moją pracę!

Dziękuję wydawnictwu Portal Games za nadesłanie egzemplarza gry Podwodne miasta do recenzji. Opinia przedstawiona w tekście bazuje na moich prywatnych przemyśleniach opartych na rozgrywce.

Podwodne miasta - kilka suchych faktów:

Polski wydawca: Portal Games
Liczba graczy: 1-4
Wiek: od 14 lat
Czas gry: ok 40 min./ gracza


Podwodne miasta - recenzja

Podwodne miasta - recenzja

Podwodne miasta - recenzja

Podwodne miasta - recenzja