Upadek Imperium - recenzja

Gra planszowa, o której chcę wam dziś opowiedzieć jest przedstawiana przez wielu jako odwrócony city builder. Swoista dekonstrukcja imperium. Ja się z tym nie zgadzam i uważam, że dostaliśmy prawdziwą esencję gier o zarządzaniu. Zapraszam na recenzję Upadku Imperium.


Wiele osób zapomina, że w city builderach tak naprawdę nie chodzi o zbudowanie miasta, osady czy małego państewka i pójście dalej. Według pierwotnych założeń w tych grach należy stworzyć stabilną ekonomię, która pozwoli przetrwać to co przyniesie los. Kataklizmy, przewroty polityczne i dramaty gospodarcze są w tych grach na porządku dziennym. Oczywiście sam się biję w pierś i często grywałem tylko do momentu zbudowania swojego wymarzonego miasta, a potem tworzyłem kolejne. W grach planszowych twórcy sami często serwują nam jedynie opcję rozbudowy, a kiedy już wszystko stoi i działa dobrze to gra się kończy. Upadek Imperium natomiast rzuca nas w etap, w którym infrastruktura jest gotowa, a my jako dobry zarządca musimy utrzymać ten bajzel w ryzach. Tematycznie ta gra jest kwintesencją dobrego city buildera. Pozostaje pytanie, czy jest przy tym dobrą planszówką?

Upadek Imperium - recenzja

Co robimy w Upadku Imperium?


Upadek Imperium jest grą planszową dla od 2 do 4 graczy w wieku od 12 lat. Gracze wcielają się w przywódców tytułowych imperiów, które będą się mierzyły z różnymi katastrofami. Wszyscy rozpoczynają zabawę z takimi samymi państwami składającymi się z 11 kafli lokacji. Każdy kafel jest wart konkretną liczbę punktów i ma na sobie informację o koszcie odbudowy. Oprócz tego gracze posiadają zasłonki, za którymi umieszczają swoje zasoby potrzebne m.in. do licytacji.

Rozgrywka składa się z rund, a w każdej gracze wykonują inną fazę, o czym informuje pion przesuwający się po torze rund. I tak gracze mogą rozpatrywać fazę katastrof, co oznacza licytację o to do kogo trafi wyciągnięta karta katastrofy. W fazie ekonomii wykonuje się wszystkie akcje z zielonych lokacji i rozszerzeń. Faza przemysłu pozwala wykonać akcje z brązowych kart i usprawnień oraz odbudować zniszczone lokacje. W fazie konfliktu gracze dociągają stosowne karty i znów się licytują porównując liczbę symboli militarnych i toporów. Rozgrywka kończy się kiedy pion na torze rund dojdzie do pola końca. Wtedy sumuje się punkty za niezniszczone lokacje, przynależne do nich usprawnienia i pozostałe surowce oraz dodatkowe warunki punktowania z ulepszeń.

Opisałem rozgrywkę bardzo pobieżnie, ponieważ chcę się jej przyjrzeć nieco bliżej we wrażeniach. Natomiast to co musicie wiedzieć to, że gra w swoich zasadach jest naprawdę prosta. Nie powinniście mieć problemów z jej nauką. Zaś w przypadku tłumaczenia jest to jeden z tych tytułów, które warto wyjaśnić grając. Po prostu trzeba rozłożyć grę i zagrać z tłumaczeniem przynajmniej do momentu rozegrania każdej fazy, po czym wszystko będzie jasne. Działanie szczegółowe akcji jest opisane w instrukcji i częściowo na zasłonkach, więc i tak nie ma sensu tłumaczyć wszystkiego na sucho. No to przejdźmy dalej!



Upadek Imperium – gra planszowa wygląda obłędnie, ale...


Pierwszy rzut okiem na pudełko Upadku Imperium robi wrażenie. Opakowanie wygląda wyśmienicie, a po jego otwarciu jest jeszcze lepiej. Wydawca postawił na nieco mniejsze pudełko, ale we wnętrzu jest ono wypchane po brzegi. Mamy tu świetnie zaprojektowany insert obejmujący wyjmowanie pojemniki z elementami dla każdego gracza. Wszystko ma swoje miejsce i wygląda świetnie.

Bardzo podoba mi się szata graficzna. Na solidnych kaflach lokacji znajdują się przejrzyste informacje. Kafle mają dwie strony reprezentujące całą lokację i jej zniszczoną wersję. Ta druga ma na sobie m.in. płomienie z połyskującego nadruku. Wygląda to fantastycznie, ale co cieszy najbardziej to wspomniane wcześniej fazy mają swoje kolory. Akcje tych faz są opatrzone tłami w tych kolorach, ale też same lokacje wizualnie są utrzymane w kolorystyce stawiającej nacisk na daną barwę. W efekcie gra jest bardzo przejrzysta i intuicyjna w obsłudze. Naprawdę sztos!

Upadek Imperium wygląda fantastycznie i jest wykonany na najwyższym poziomie, ale jest kilka małych ale. Po pierwsze karty katastrof wykorzystywane także jako usprawnienia wsuwane pod kafle lokacji są wąskie i miękkie. Oznacza to, że operowanie nimi wymaga pewnej zręczności, a na twardym i śliskim podłożu może być wręcz frustrujące. Polecam stosowanie maty do gry. Zresztą zbyt żywiołowe manewrowanie nimi może zwyczajnie sprawić, że sobie taką wąską kartę zegniecie. Kolejnym mankamentem dla mnie są malutkie znaczniki punktów graczy. Cieszy, że postawiono na drewniane krążki w różnych kolorach, ale ich rozmiar sprawia, że niewygodnie się nimi przesuwa po torze punktacji. Co więcej przypominają małe tabletki, więc lepiej trzymać je z dala od dzieci. W końcu dobrze, że zasłonki graczy zawierają wyjaśnienie ikonografii i akcji. Jednak ponownie ich rozmiar i ułożenie sprawiają, że jak nie macie sokolego wzroku, albo cień pada na ich wewnętrzną stronę to będziecie się musieli nieźle nakombinować i nagimnastykować żeby coś z nich odczytać. Przejdźmy do prawdziwego mięska, czyli rozgrywki.

Upadek Imperium - recenzja

Wrażenia z gry w Upadek Imperium


Po pierwsze byłem zaskoczony, jak prostą grą w swoich zasadach okazał się Upadek Imperium. Jak wspomniałem powyżej nauka zajęła chwilę, a cała gra tak naprawdę opiera się o to, jak gracze będą planowali swoje działania i na co zdecydują się podczas licytacji. Muszę przyznać, że temat i mechanika rozgrywki bardzo dobrze ze sobą współgrają i dają nam poczucie, że faktycznie lepimy w całość państwo mierzące się z różnymi przeciwnościami.

Faza licytacji jest według mnie świetnie skrojona i daje szeroki pole do popisu dobrym obserwatorom, planistom i osobom lubiącym blefować. Tutaj licytujemy się o to, aby karta katastrofy nie trafiła do nas. Oznacza to, że płacimy wskazany surowiec, aby nie musieć brać tej karty. Kolejno gracze wykładają surowce na odsłoniętą kartę ze stosu, aż ktoś nie będzie w stanie licytować lub zadecyduje, że jednak tę katastrofę może sobie wziąć. Co prawda taka karta niszczy nam wskazaną lokację, ale też ma na sobie usprawnienie, które trafia do naszego imperium. Gracz biorący katastrofę zgarnia też wszystkie zalicytowane surowce, więc w ten sposób się wzbogaca i ma na kolejne działania. Szybko się okazuje, że licytacja nie jest tu tylko próbą odwlekania katastrofy, ale narzędziem, które można bardzo sprytnie wykorzystać.

Cały czas wiemy, jakie fazy wystąpią w przyszłości i w jakiej kolejności. Możemy więc świadomie zaplanować co chcemy zrobić. Równocześnie licytacja daje szczyptę emocji związanych z tym, czy uda nam się zrealizować plan i np. zgarnąć odpowiednią ilość surowców. Dodajmy, że grę rozpoczynamy z identycznym układem lokacji, ale w trakcie zabawy ich kolejność się zmienia. Karty katastrof pokazują gdzie uderzą, więc z czasem asymetria się poszerza. Licytację można wtedy wykorzystać do tego, aby zmusić rywala do zniszczenia cennego kafla. Możliwości zabawy na tym etapie jest naprawdę wiele, a snucie planów daje sporo przyjemności.

W tym miejscu warto zwrócić uwagę na skalowanie. Plansza z torem rund posiada dwie strony. W wersji dla 3-4 graczy mamy czasem podwójne katastrofy lub dwie fazy w jednej rundzie. Dzięki temu rozgrywka trzyma poziom w pełnym gronie i nie ma mowy o zbyt małej ilości kataklizmów. Natomiast w rozgrywce dwuosobowej Upadek Imperium zmienia się trochę w grę o szachowym zabarwieniu. Jesteśmy w stanie lepiej kontrolować jednego rywala, a więc każdy etap łącznie z licytacjami jest bardziej strategiczny. Rozgrywka w trójkę czy czwórkę dostarcza większej ilości emocji i stawia większy nacisk na push your luck.

Bardzo podoba mi się to, jak fazy ekonomii i przemysłu są powiązane z fazą katastrof. Praktycznie cały czas musimy analizować posiadane możliwości i mieć w głowie kiedy nastąpią kolejne fazy i co w ich trakcie zrobić. Ilość decyzji przy tak prostych zasadach jest fantastyczna. Natomiast mam pewne problemy z decyzjami projektowymi pewnych akcji i fazy konfliktu. Zacznijmy od akcji pozwalających nam na omijanie swojej kolejki w trakcie licytacji. Działają one świetnie i co lepsze wyczerpujemy je podczas korzystania co zaznaczamy drewnianymi znacznikami. Musimy je odświeżyć w trakcie fazy ekonomii dzięki czemu ich nie nadużywamy. Problem w tym, że akcja odświeżania znajduje się już na jednym kaflu startowym. Może się zdarzyć, że w trakcie gry ani razu nie użyjemy takiego ulepszenia do wyczerpania i nawet go nie będziemy posiadać, więc akcja na kaflu lokacji będzie zbędna. Moim zdaniem nie powinno jej być na bazowym kafelku, a zamiast niej powinno się znaleźć coś co na pewno będziemy mogli wykorzystać.

Moim kolejnym problemem jest cała faza konfliktu. Na jej początku wyciągamy jedną z kart konfliktu i sprawdzamy widełki jakie trzeba spełnić, aby coś uzyskać. I tak za konkretną liczbę symboli militarnych możemy zyskać punkty i jakieś nagrody lub stracić punkty. Znów się licytujemy, ale tym razem dodajemy do siebie widoczne dla wszystkich symbole militarne z kafli i usprawnień oraz wybraną w tajemnicy liczbę żetonów toporów. Część utajniona jest po to, aby zwycięzca konfliktu mógł dodatkowo dostać punkty i nie wykonywać akcji podmiany miejsc wskazanych przez kartę lokacji. Niby wszystko tu działa, ale brakuje mi większej interakcji między graczami. Czegoś co dałoby mi poczucie, że faktycznie walczyłem i np. moje działanie przyniosło bezpośrednie szkody w imperium rywala. To w sumie moje główne problemy z tą grą, więc podsumujmy sobie całość.

Upadek Imperium - recenzja

Podsumowanie gry Upadek Imperium


Bałem się, że Upadek Imperium będzie dawał bardzo nieprzyjemne poczucie kopania nas przez grę. Tymczasem tytuł jest tak zbalansowany, że zwyczajnie dostarcza emocjonującą i dynamiczną rozgrywkę, przy której bawię się świetnie. Wydaje mi się, że nie ma możliwości aby zostać z wszystkim zniszczonym i bez narzędzi do odbudowy. Żeby doprowadzić do takiej sytuacji trzeba by chyba całkowicie wyłączyć myślenie. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie prostota zasad i ilość rzeczy, które trzeba mieć na uwadze w trakcie rozgrywki. Aspekt strategiczny zaczynający się już na etapie licytacji jest świetny i sprawia, że na każdym etapie gry musimy kombinować. Zdecydowanie Upadek Imperium jest grą, na którą warto zwrócić uwagę.

Musicie jednak pamiętać, że nie jest to gra idealna. Faza konfliktu gubi gdzieś poczucie satysfakcji ze zwycięstw, a konstrukcja kart może być dla części użytkowników niewygodna w rozgrywce. Miłośnicy koszulkowania też nie będą zadowoleni, bo chyba nie ma takich koszulek, a nawet jak będą to karty mogą się nie zmieścić w insercie. W końcu jeżeli nie lubicie gier, w których zamiast tworzyć coś tracicie, to Upadek Imperium nie jest dla was. Tutaj cała rozgrywka polega na świadomym minimalizowaniu strat. Naszym zadaniem jest utrzymać przy życiu prosperujące imperium, a nie zbudować swój wyidealizowany świat. Dla mnie Upadek Imperium jest jednym z milszych zaskoczeń tego roku. Jeżeli gra przypadła wam do gustu to najtaniej Upadek Imperium znajdziecie na Ceneo.pl

Dziękuję także wydawnictwu Lucky Duck Games za nadesłanie egzemplarza gry Upadek Imperium do recenzji. Opinia przedstawiona w tekście bazuje na moich prywatnych przemyśleniach opartych na rozgrywce.

Upadek Imperium - kilka suchych faktów:


Polski wydawca: Lucky Duck Games
Liczba graczy: 2-4
Wiek: od 12 lat
Czas gry: ok 45-60 min. 

Upadek Imperium - recenzja

Upadek Imperium - recenzja

Upadek Imperium - recenzja

Upadek Imperium - recenzja

Upadek Imperium - recenzja

Upadek Imperium - recenzja

Upadek Imperium - recenzja