Recenzja gier Andrzej Rysuje

Gry imprezowe bardzo często są gniotami, które mają dość niską wartość artystyczną i raczej brakuje im pomysłu na siebie. Z tego powodu nie przepadam za takimi pozycjami, ale raz na czas pojawią się gry, które w jakiś sposób zwrócą na siebie moją uwagę. Zapraszam na recenzję gier imprezowych z ilustracjami Andrzej Rysuje. 


Wydawnictwo MDR ma dość specyficzne portfolio. Na moim blogu mogliście m.in. przeczytać o grze Gierki Małżeńskie z ilustracjami Andrzeja Mleczki. Najnowsza linia gier tego wydawcy opiera się o współpracę z Andrzejem Milewskim znanym jako Andrzej Rysuje. Satyryk zasłynął ze specyficznych obrazków i historii obrazkowych komentujących codzienność. Z mojej recenzji gier Jestem..., to oczywiste, że... i Ona jest 10/10, ale... oraz On jest 10/10, ale... dowiecie się, czy nowe karcianki mają do zaoferowania coś więcej niż tylko zabawne ilustracje.


Zasadniczo przedstawię wam cztery gry, ponieważ Jestem..., to oczywiste, że... jest dostępne w wersji standardowej oraz Bez Cenzury. Wszystkie gry bazują na bardzo podobnej mechanice rozgrywki, więc nie będę się rozdrabniał na oddzielne teksty dla każdej. W takim razie zaczynajmy.

Recenzja gier Andrzej Rysuje


Wykonanie gier imprezowych z ilustracjami Andrzej Rysuje


Fundamentem gier Jestem..., to oczywiste, że... i Ona/On jest 10/10, ale... są ilustracje Andrzej Rysuje, więc pozwolę sobie zacząć od oprawy i wykonania. Krótko mówiąc jeśli znacie twórczość tego satyryka i ona do was nie przemawia, to omawiane gry nie są dla was. Po prostu nie macie tu czego szukać. Zresztą dotyczy to także osób pozbawionych poczucia humoru i nie posiadających odpowiedniego dystansu. Jak wyglądają ilustracje, widzicie na zdjęciach i to można lubić bądź nienawidzić. Raczej emocje pośrednie nikomu nie będą towarzyszyć. 


Natomiast to co mogę powiedzieć o wykonaniu to po pierwsze, jestem bardzo zaskoczony jakością kart i ogólnym, pozytywnym wrażeniem z wydania. Każde pudełko to 200 kart, które całkiem nieźle sobie ważą, co jest zasługą ich przyzwoitej grubości. Naprawdę spodziewałem się gorszej jakości. Niemniej muszę się przyczepić jednej kwestii, a mianowicie czarnych teł na kartach. Niestety, ale ciemny kolor przy krawędziach oznacza, że szybko wychodzą białe otarcia. Praktycznie po pierwszej rozgrywce są widoczne. Jeśli chcecie się cieszyć długim, dobrym wyglądem gry, to zakoszulkowanie będzie obowiązkowe. Szkoda tylko, że karty w protektorach raczej nie zmieszczą się w pudełkach. O ile jest miejsce na zwiększoną szerokość i wysokość kart, to już nie pomyślano o objętości zabezpieczonej talii. Reszta łącznie z pudełkami na duży plus.

Recenzja gier Andrzej Rysuje


Co robimy w grach imprezowych z ilustracjami Andrzej Rysuje?


Fundament rozgrywki w grach Jestem..., to oczywiste, że... i Ona jest 10/10, ale... jest bardzo prosty. W każdej z nich gracze otrzymują po 7 kart z odpowiedniej talii, a na każdą rundę jeden gracz zajmuje się odsłonięciem karty zapalnika. Pozostali gracze dopasowują po jednej karcie ze swojej ręki i zakryte wręczają osobie odpowiedzialnej za zapalniki. Ta wybiera swoim zdaniem najlepiej pasującą, czyli najzabawniejszą i jej posiadacz zdobywa punkt. Jeśli macie skojarzenia z serią Dixit lub bardziej imprezowo z Kartami Dżentelmenów, to są to słuszne skojarzenia.


Tutaj muszę wspomnieć, że w przypadku Ona jest 10/10, ale... i On jest 10/10, ale... gracze otrzymują także na rękę po dwie karty zapalników. Mogą je zagrać w trakcie rundy, aby zmienić zapalnik na bardziej pasujący ich zdaniem do kart posiadanych na ręce. To potrafi wywołać nie mały zamęt i podkręcić nieco atmosferę. W przypadku tych gier gracz odpowiedzialny za zapalnik odsłania kartę z treścią, a pozostali gracze wybierają spośród kart z ilustracjami przedstawiającymi różne postaci. Na kartach znajdują się persony przedstawiające w karykaturalny sposób różne zawody, funkcje społeczne itp. 


Z kolei w grach Jestem..., to oczywiste, że... gracz zagrywający zapalnik odsłania kartę z obrazkiem ukazującym jakąś stereotypową postać, a pozostali gracze wybierają z ręki chmurki z rozmaitymi tekstami. W tym przypadku gra bazuje mniej na grafikach, a więcej na humorze gadanym, że tak się wyrażę. Zabrakło także kart zapalników na rękach graczy. Czy to wszystko działa i daje odpowiednią zabawę?

Recenzja gier Andrzej Rysuje


Wrażenia z rozgrywki w gry imprezowe z ilustracjami Andrzej Rysuje


Zaletą gier Jestem..., to oczywiste, że... i Ona/On jest 10/10, ale... jest bardzo szybki setup i dynamiczna rozgrywka, która nie wymaga nie wiadomo jak dużego zaangażowania. Po prostu reagujemy na zagraną kartę. Same zasady są tak proste, że możemy je wyjaśnić praktycznie już grając. Po prostu rozdajemy karty i odpalając pierwszy zapalnik mówimy, co trzeba robić dalej. W zasadzie nie musimy nawet grać do pięciu punktów dających zwycięstwo, ale po prostu się bawić skojarzeniami. 


No właśnie, jeśli chodzi o zabawę skojarzeniami to zdecydowanie mniej spasowały mi gry Ona jest 10/10, ale... i On jest 10/10, ale... Operujemy w nich głównie ilustracjami, które owszem są niezłe i pozwalają się pośmiać, ale osobiście wolę taki format gry z tekstowymi żartami. Mam też wrażenie, że jednak te gry spiszą się lepiej na imprezach pokroju wieczorów panieńskich, czy kawalerskich, gdzie reprezentanci jednej płci będą mogli się pośmiać z płci przeciwnej. Jestem..., to oczywiste, że... jest grą bardziej uniwersalną i dla mnie, jak wspomniałem zabawa tekstem wygrywa. 


Na pewno zaskoczeniem było dla mnie, że wszystkie gry imprezowe MDR z ilustracjami Andrzej Rysuje są dość grzeczne. Pudełko mówi o wieku 16+, ale spokojnie można grać z młodszymi graczami. Nie ma w nich wulgaryzmów i jakichś rzeczy mogących skrzywić młodego człowieka, Raczej teksty i ilustracje w swoim absurdzie są dość życiowe. Oczywiście mamy tez wersję Bez Cenzury i tu już 18+ zasłużone, chociaż też gra wydała mi się zaskakująco grzeczna w porównaniu choćby z takimi Kartami Dżentelmenów. Tak naprawdę przez tą grzeczność serii to właśnie Jestem..., to oczywiste, że... Bez Cenzury spodobało mi się najbardziej. Sam uważam, ze zazwyczaj wydania 18+ gier imprezowych to istne dno lecące na tanich wulgaryzmach i erotyce bez polotu. Tymczasem tutaj wydaje mi się, że uniknięto tej taniości, a po prostu skupiono się na dorosłych tematach, z okazjonalnymi kloacznymi wstawkami. 

Recenzja gier Andrzej Rysuje


Dla kogo są gry imprezowe z rysunkami Andrzej Rysuje?


Najprościej było by powiedzieć, że mamy do czynienia z karciankami dla fanów Andrzej Rysuje. Jeśli gry imprezowe pokroju wspomnianych Kart Dżentelmenów, lub Dylematów są czymś, co wam sprawia radość, to Jestem..., to oczywiste, że... i Ona/On jest 10/10, ale... powinny wam się spodobać. To rasowe gry imprezowe, które zabierzecie ze sobą wszędzie, szybko rozłożycie i każdego nauczycie grać w mgnieniu oka. 


Raczej warto powiedzieć, dla kogo to nie są gry. Gracze muszą tu mieć konkretne poczucie humoru, dystans do siebie i umiejętność śmiania się ze stereotypów. W przypadku Ona/On jest 10/10, ale... trzeba też lubić taką kreskę, jaką stosuje Andrzej Rysuje, ponieważ tam gra w całości opiera się o ilustracje. Ja świetnie się bawiłem przy Jestem..., to oczywiste, że..., ale w moim towarzystwie były też osoby, którym taka forma gier imprezowych po prostu nie leży. Jeśli gry imprezowe z rysunkami Andrzej Rysuje was zainteresowały, to poniżej znajdziecie linki do Ceneo, gdzie sprawdzicie sobie ceny.


Jestem... to oczywiste, że... na Ceneo

Jestem... to oczywiste, że... Bez cenzury na Ceneo

Ona jest 10/10, ale... na Ceneo

On jest 10/10, ale... na Ceneo


Dziękuję wydawnictwu MDR za nadesłanie egzemplarzy gier do ogrania i podzielenia się moimi spostrzeżeniami. 

Recenzja gier Andrzej Rysuje

Recenzja gier Andrzej Rysuje

Recenzja gier Andrzej Rysuje

Recenzja gier Andrzej Rysuje

Recenzja gier Andrzej Rysuje

Recenzja gier Andrzej Rysuje