Fighting Fantasy - recenzja gier książkowych

W 1982 roku Steve Jackson oraz Ian Livingstone wpadli na pomysł stworzenia książki, w której to gracz będzie bohaterem. Niemal cztery dekady później seria "Fighting Fantasy" dotarła do Polski za sprawą wydawnictwa FoxGames. 

Zaledwie kilka dni temu w sprzedaży pojawiła się trzecia odsłona cyklu pod tytułem "Puszcza zagłady". W moje ręce nieco wcześniej dzięki uprzejmości wydawcy trafiły za to pierwsze dwa gamebooki "Czarnoksiężnik z Ognistej Góry" i "Dom pełen zła". Dziś podzielę się z Wami moimi wrażeniami.

Spokojnie, nie zdradzę żadnych spojlerów z fabuły, więc możesz czytać bez obaw. Nakreślę jedynie czego możesz się spodziewać po tych książkach i jak ja się przy nich bawiłem.

Fighting Fantasy - co to za seria?

Jak wspomniałem we wstępie seria "Fighting Fantasy" została zapoczątkowana przez dwóch autorów w 1982 roku. Panowie Jackson i Livingstone zdecydowali się stworzyć gamebooka, w którym gracz będzie bohaterem historii. Tak napisali książkę "Czarnoksiężnik z Ognistej Góry". Pomysł się przyjął i niedługo później powstały kolejne lektury.

Gamebooki z serii poruszają najróżniejsze tematy i są osadzone w różnych setingach. Dzięki temu każda książka oferuje nieco inne doświadczenie. Przyświeca im jednak jeden cel. To gracz jest bohaterem. Poznajemy więc losy postaci, w które wciela się grający. Nie posiadają one imion, czy własnych tożsamości. To gracz im je nadaje i de facto to Ty jesteś bohaterem.

To odróżnia książki "Fighting Fantasy" od takich pozycji, jak opisywana przeze mnie wcześniej książka "Koszmar Alicji w Krainie Czarów". W niej kierowaliśmy poczynaniami tytułowej Alicji, a nie odgrywaliśmy samych siebie w świecie przedstawionym. No dobra, ale właściwie, jak gramy w te gamebooki?

Fighting Fantasy - recenzja gier książkowych


Jak się gra w Czarnoksiężnika z Ognistej Góry i Dom pełen zła?

Zacznijmy od tego, że mamy do czynienia z książkami paragrafowymi wykorzystującymi elementy gier RPG. O tym, czym są takie książki mogliście posłuchać w moim filmie na temat gier książkowych. Tutaj będziemy skakać po kolejnych paragrafach, na które nakierują nas nasze wybory. Napotykając przeciwników stoczymy walki za pomocą rzutów kośćmi. Te posłużą nam także do wykonania testów szczęścia. 

Rozgrywka w "Czarnoksiężnika z Ognistej Góry" i "Dom pełen zła" jest niemal identyczna. Zabawę rozpoczynamy od stworzenia naszej postaci, a w zasadzie od ustalenia jej statystyk. Proces polega na rzucie kośćmi do gry i dodaniu wyników do wartości bazowych. Jak możecie się domyślić trzeba mieć szczęście, aby w późniejszym czasie nasza postać miała łatwiejsze zadanie przed sobą.

W tym miejscu warto napomnieć o alternatywnym rozwiązaniu dla kości. Jeżeli nie mamy ich przy sobie to możemy z powodzeniem skorzystać z samej książki. Na kartach gamebooka znalazły się narysowane ścianki kości. Wystarczy otworzyć losową stronę, aby sprawdzić wynik. To bardzo dobre rozwiązanie jeżeli nie posiadamy pod ręką kostek lub chcemy zagrać w miejscu, gdzie ich rzucanie będzie niemożliwe. Na przykład w komunikacji miejskiej.

Sama rozgrywka to już czytanie kolejnych paragrafów i podążanie za własnymi wyborami. Warto podczas zabawy wyposażyć się w kartkę lub notatnik, na których będziemy m.in. szkicować mapę drogi, jaką podążaliśmy. To może się przydać podczas błądzenia po lokacjach i w przypadku ewentualnej śmierci bohatera. Na końcu książek znalazły się strony na notatki, ale chyba łatwiej zapisywać wszystko na oddzielnej kartce. Czym się różnią te książki od siebie? 

Fighting Fantasy - recenzja gier książkowych


Czarnoksiężnik z Ognistej Góry - klasyczne fantasy w pełnej krasie

Czarnoksiężnik przechowujący skarby w jaskiniach pod tytułowym szczytem i bohater chcący zagarnąć kosztowności oraz chwałę. Całość w świecie zamieszkałym przez stwory rodem z klasycznych powieści fantasy. "Czarnoksiężnik z Ognistej Góry" rzuca nas w dość sztampową przygodę i historia skupia się na przemierzaniu labiryntu jaskiń i lochów. Co tam zobaczymy to już musicie przekonać się sami. 

Mogę Wam za to powiedzieć, że ten gamebook skupia się w dużej mierze na eksploracji oraz walce z napotkanymi stworami. "Czarnoksiężnik z Ognistej Góry" był pierwszą książką z serii i mam wrażenie, że to daje się odczuć. Sporo czasu spędzimy na przemierzaniu korytarzy, a często trafimy na paragrafy informujące nas tylko, że ponownie musimy wybrać kierunek marszu. W efekcie tempo rozgrywki jest dość spokojne i po jakimś czasie może być wręcz nużące.

Zdecydowanie "Czarnoksiężnik z Ognistej Góry" jest pozycją dla miłośników klasycznego błąkania się po lochach i spokojnego sprawdzania każdego kąta. Sama historia nie jest bardzo zaskakująca, ale ma swoje momenty. Niektóre błędne wybory mogą zaś odbić się czkawką na późniejszych etapach przygody. 


Dom pełen zła - bądź bohaterem horroru klasy B

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy przy okazji drugiej książki to znaczna zmiana tempa rozgrywki oraz klimatu. Mozolną eksplorację zastąpiło wrażenie zaszczucia, tajemnice i łamigłówki. Zacznijmy jednak od historii, która rozpoczyna się, jak wiele horrorów klasy B. Podczas wielkiej ulewy dochodzi do wypadku, ale na szczęście niedaleko majaczy światło jakiegoś domostwa. No właśnie, tylko czy na szczęście?

Tak trafiamy do pewnej rezydencji, w której czekają na nas zdarzenia rodem z horrorów. Podobne historie widzieliśmy na ekranach kin, telewizorów, czy kartach powieści. W zasadzie nie jest to nic odkrywczego i to były moje pierwsze przemyślenia. Zawsze oglądając takie filmy myślałem, że ich bohaterowie działają strasznie nie logicznie. Okazuje się jednak, że postawienie się samemu w takiej sytuacji to już zupełnie inna bajka.

Wspomniałem już, że "Dom pełen zła" kładzie mniejszy nacisk na eksploracje takich samych korytarzy, a zamiast tego serwuje nam tajemniczą posiadłość z jej sekretami. Samo tempo przygody zdaje się bardziej dynamiczne, a zarazem klimat jest zdecydowanie gęściejszy. Widać że autor, Steve Jackson miał już większe doświadczenie w tworzeniu historii pod gamebooka. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie.

"Dom pełen zła" posiada także pewną zmianę, jaką jest mechanika Strachu. W czasie przygody musimy uważać nie tylko na napotkanych przeciwników, ale również musimy dbać o to, aby bohater nie umarł ze strachu. Będziemy musieli decydować, czy na pewno chcemy gdzieś wejść narażając się na wykonanie testu strachu, który może nam nie pójść. To dodatkowo podkręca klimat horroru i świetnie wpasowuje się w opowieść.

Fighting Fantasy - recenzja gier książkowych


Wrażenia z gry w Czarnoksiężnika z Ognistej Góry i Dom pełen zła

Kiedy otrzymałem obie książki byłem pewien, że to "Czarnoksiężnik z Ognistej Góry" będzie mi się bardziej podobał. Przygoda w świecie fantasy była bardzo kusząca. Nie powiem, błądzenie po labiryncie pod Ognistą Górą było ciekawym doświadczeniem, ale to "Dom pełen zła" okazał się bardziej klimatyczny. To kolejna książka od FoxGames po "Dzienniku, Wyprawa 1907: Zakazane kopalnie", która przypomniała mi o długich godzinach spędzonych w Silent Hill czy Raccoon City.

Nie spodziewałem się też, że wcielenie się w postać z horroru klasy B będzie tak przyjemnym doświadczeniem. Okazuje się jednak, że "Dom pełen zła" po prostu działa fantastycznie. Poszukiwania skarbu Czarnoksiężnika z Ognistej Góry może być dla niektórych graczy nieco zbyt nużące. Wydaje mi się, że to pozycja kierowana do zagorzałych miłośników zwiedzania lochów. Wizyta w rezydencji z koszmaru jest zaś bardziej uniwersalnym doświadczeniem.

Zaletą obu książek i całej serii "Fighting Fantasy" może być konstrukcja dróg do celu. Otóż tylko jedna ścieżka jest dobra i doprowadzi nas do finału. Natomiast cała zabawa polega na znalezieniu tej ścieżki i podążaniu nią tak, aby nie zbłądzić. Sprawia to, że cała zabawa nie jest przesadnie trudna i w końcu każdy zobaczy finał. Oczywiście nie oznacza to, że każdy za pierwszym razem trafi do celu. Ilość pobocznych ścieżek i kryjące się tam tajemnice dbają o to, aby kolejne przejścia nie były nudne.

Chyba największy problem mam z ustalaniem statystyk na początku zabawy. Każda z cech posiada przypisaną pulę punktów, a resztę dopisujemy po rzucie kośćmi. Niestety to oznacza, że los decyduje, czy do walki z hordą niemilców ruszy bohater w stylu Conana Barbarzyńcy, czy Sheldona Coopera z "Teorii Wielkiego Podrywu". Osobiście wolałbym pulę punktów do rozdania niż zdawanie się na los. 

Czy polecam gamebooki z serii Fighting Fantasy?

"Czarnoksiężnik z Ognistej Góry" i "Dom pełen zła" okazały się całkiem przyjemnym doświadczeniem. Jak wiecie jeszcze niedawno gry książkowe były dla mnie czymś całkowicie obcym. Tymczasem okazuje się, że to naprawdę dobry sposób na spędzanie czasu. 

Pierwsza z pozycji jest specyficzna i raczej będą się przy niej bawić fani klasycznego przemierzania labiryntów pełnych niemilców. Eksploracja może się okazać nieco bardziej nużąca, więc warto mieć to na uwadze. W książkowym horrorze mamy bardziej uniwersalną i dynamiczną przygodę. Wydaje mi się, że "Dom pełen zła" spodoba się nie tylko miłośnikom klimatu grozy. 

Mimo pewnych drobnych problemów warto sprawdzić obie gry. Szczególnie jeżeli gry książkowe są obecne w Twoim życiu od dawna. Mam też wrażenie, że prostota mechanik oraz stosunkowo krótka fabuła będą bardzo przystępne dla nowych graczy. Ja jestem świeżakiem w kwestii gamebooków i bawiłem się naprawdę dobrze. Coś czuję, że kolejne książki z serii pojawią się w mojej kolekcji.

Dziękuję za nadesłanie książek do recenzji wydawnictwu FoxGames.

Fighting Fantasy - recenzja gier książkowych

Fighting Fantasy - recenzja gier książkowych