Everdell: Dalekobrzeg - recenzja

Everdell
zadebiutował w 2018 roku i z miejsca stał się hitem. Do dziś gra doczekała się masy dodatków, akcesoriów, a nawet kompletnego wydania. W końcu przyszła pora na zatoczenie pełnego koła i wydanie kolejnej wersji podstawowej. Zapraszam na recenzję gry Everdell: Dalekobrzeg.


Nie nazwałbym się wielkim fanem pierwowzoru, ale poprzedni Everdell sprawia mi przyjemność podczas rozgrywki i uważam grę za dobrą. Teraz dzięki premierze nowej podstawki w końcu mam okazję wam coś więcej o niej napisać. Trzeba bowiem zaznaczyć, że mimo nowości Everdell: Dalekobrzeg pod wieloma względami przypomina poprzednika. W zasadzie już czytając instrukcję miałem wrażenie, że robię to niepotrzebnie bo przecież czytam o Everdell. W czasie rozgrywki też miałem poczucie, że bardzo dobrze znam tę grę. Zresztą zmiany względem oryginału są opisane na pojedynczej stronie instrukcji.

W takim razie, czy warto sięgnąć po Everdell: Dalekobrzeg? W przypadku tej gry bardzo istotne jest pytanie o to dla kogo ona jest? Postaram się opowiedzieć, jak nowe elementy wpływają na rozgrywkę, co w tej grze lubię, a co mi przeszkadza. Zapraszam do lektury.

Everdell: Dalekobrzeg - recenzja

Nowości w Everdell: Dalekobrzeg


Everdell: Dalekobrzeg podobnie, jak poprzedniczka jest grą opierającą się o mechanikę worker placement i zarządzanie ręką. Bazowe zasady są niezwykle proste. Gracze w swoim ruchu wykonują jedną z trzech akcji. Mogą wysłać pracowników na pola planszy lub kart, aby zdobyć surowce bądź karty na rękę. Mogą zagrać kartę z ręki lub zatoki opłacając jej koszt. W końcu jeżeli skończą im się opcje to mają możliwość przygotowania się do kolejnej pory roku, czyli następnej rundy. Ostatni gracz przygotowujący się do kolejnej pory roku wykonuje dodatkowe akcje przygotowawcze. Rozgrywka kończy się po 4 rundach i gracze zliczają punkty. Całe skomplikowanie i głębia rozgrywki tkwią w decyzjach jakie gracz musi podjąć i drogach do zdobycia punktów.

Wśród najważniejszych nowości pojawił się tor żeglugi. Gracze za pośrednictwem zagrywanych kart i ich akcji mogą przesuwać swoje statki wzdłuż toru. To zapewnia im punkty na koniec gry, a także żetony skarbów po przekroczeniu konkretnych pól. Żetony z kolei mogą dawać punkty na koniec rozgrywki, ale też mogą być wykorzystane, jako jokery do opłaceniu kosztu w surowcach. Z torem żeglugi współgrają żetony wiatru, które pokazują, jakie karty w danej rundzie będą powodować przesunięcie statków. Żetony wskazują zawsze jeden kolor kart i rodzaj (stworzenie/budowla/unikatowa/zwykła). Gracz za każdy pasujący element zagranej karty przesuwa statek o jedno pole, czyli jedna karta może spowodować przesunięcie maksymalnie o dwa pola.

Na planszy znalazły się wyspy z polami akcji. Do każdej rozgrywki losuje się cztery takie lokacje, a po drugiej rundzie ostatni gracz przygotowujący się do kolejnej pory roku zatapia dwie z nich. Listę największych nowości zamykają mapy, które są żetonami zdobywanymi za odpowiednie liczby kart w konkretnych kolorach w swoich wsiach. Warto o nich pamiętać w czasie rozgrywki, ponieważ potrafią dać naprawdę sporo punktów. Oczywiście w grze pojawiły się nowe akcje kart, a z talii zniknęły czerwone karty pozwalające korzystać z pól akcji rywalom. Everdell: Dalekobrzeg po bliższym przyjrzeniu się faktycznie ma istotne różnice. Jak wpływają one na odczucia z rozgrywki?

Everdell: Dalekobrzeg - recenzja

Wrażenia z rozgrywki w Everdell: Dalekobrzeg


Jak napisałem we wstępie, cały czas grając w Everdell: Dalekobrzeg miałem poczucie grania w Everdell. Nowa odsłona daje moim zdaniem dokładnie takie same wrażenia, chociaż wprowadzone zmiany są pewnym odświeżeniem formuły. Tor morski wprowadza nową opcję na zdobywanie punktów, ale jeszcze ważniejsze są tu żetony skarbów. Po pierwsze wprowadzają one kolejną decyzje do podjęcia. Czy warto je zużyć jako jokera, czy może lepiej zachować sobie punkty za nie. Co więcej w nowej odsłonie nadal jest dość trudno o surowce, a może nawet minimalnie trudniej przy komplecie graczy, ale jokery sprawiają, że ciężej doprowadzić do sytuacji, kiedy nie mamy żadnej opcji. Szczególnie nowym graczom to pomoże w rozgrywce. Wydaje mi się, że przez ten jeden aspekt gra stała się jeszcze bardziej przystępna.

Przystępności służy również zastosowanie żetonów wiatru. Stanowią one pewien drogowskaz dla graczy, którzy wpadają łatwo w paraliż decyzyjny. Mogą się sugerować symbolami kart, jakie dadzą im ruch na torze morskim i w ten sposób szybciej podejmą decyzję w swoim ruchu. Ułatwieniem w obliczu małej liczby surowców są także kotwice, które pozwalają za darmo zagrać stworzenia do naszych wiosek. Każdy gracz może skorzystać tylko z 3 kotwic. Nie tylko pozwalają one zagrać karty bez potrzebnych surowców, ale też wykorzystane w odpowiednim momencie mogą przynieść naprawdę sporo korzyści. Swoją drogą Everdell: Dalekobrzeg nadal pozwala tworzyć fantastyczne połączenia kart, które generują kombinacje akcji, punktowania, czy produkcji. Połączenie zarządzania ręką i wysyłania pracowników działa w tej grze wyśmienicie.

Mam wrażenie, że twórcy trochę odpuścili temat skalowania rozgrywki względem liczby graczy. Teoretycznie zadbano o ten aspekt poprzez odpowiednie liczby żetonów map. Niemniej w rozgrywce dwuosobowej mamy szerszy dostęp do pól z surowcami. To sprawia, że ulatują gdzieś emocje związane z walką o zasoby, ale za to rozgrywka jest bardziej dynamiczna i pozwala skupiać się na maksowaniu wyników. Kiedy do gry zasiądzie komplet graczy to o zasoby jest zdecydowanie trudniej, a ciężar rozgrywki zdaje się przesuwać w stronę odpowiedniego wykorzystywania kart do pozyskiwania surowców. Gra zaczyna się dłużyć, kiedy oczekujemy na swój ruch, ale podnosi się poziom emocji związany z zasobami. W zależności od liczby graczy Everdell: Dalekobrzeg staje się trochę inną grą.

Pod względem rozgrywki brakuje mi chyba tylko interakcji między graczami. Ta ogranicza się w Everdell: Dalekobrzeg do działań na planszy. W poprzedniej części mieliśmy do dyspozycji karty pozwalające na wykorzystanie ich przez rywali. Niemniej to też nie był poziom interakcji, który pozwalałaby na bardziej bezpośrednią rywalizację. Szkoda, że nie ma tu żadnej nuty negatywnej interakcji. W moim mniemaniu prawdziwe problemy tej gry znajdują się w jej wykonaniu.

Everdell: Dalekobrzeg - recenzja

Wygląd i wykonanie Everdell: Dalekobrzeg


Na pierwszy rzut oka Everdell: Dalekobrzeg wygląda pięknie. Naprawdę podoba mi się morski klimat tej gry. Kolorystyka i ilustracje na planszy oraz kartach są świetne i budują poczucie nadmorskiej sielanki. Pod względem jakości większość została wykonana bardzo dobrze, a detale takie, jak drewniane figurki zwierząt, czy metalowe kotwice robią wrażenie. Niemniej pod efektem wow kryje się kilka problemów.

Pierwszym jest tor morski i łódki, które wzdłuż niego płyną. Małe żaglówki wyglądają bardzo dobrze i mają miejsce na duże pionki zwierząt. Problem w tym, że jedna łódka swoim rozmiarem zajmuje trzy pola na planszy. Ktoś zapomniał o skali i całą rozgrywkę trzeba pilnować, która łódka jaką pozycję właściwie zajmuje. Ciężko mi powiedzieć, czy latarnia morska jest plusem czy minusem. Tym razem nie ma ona żadnego zastosowania. Nie zmieścimy na niej pionków i nie ma na niej instrukcji czynności między porami roku. Tutaj pochwała za przeniesienie ich na planszę główną, dzięki czemu latarni nie trzeba nawet rozkładać. Szkoda, że tworząc tak dużą konstrukcję jednak nie nadano jej jakiegoś znaczenia dla gry, skoro już poprzedniczce oberwało się za bezużyteczne drzewo.

Ostatnim problemem Everdell: Dalekobrzeg w moim odczuciu są surowce. Niebieskie kryształki moim zdaniem powinny być zastąpione bursztynkami i ja wiem, że tak się nie stało, ponieważ bursztynki są w poprzedniej odsłonie. Niemniej diamenciki wyciągane z wody i to przeszlifowane niczym szkiełka z rozbitych butelek nie mają dla mnie sensu. Drewna wyglądają znacznie lepiej niż toczące się kłody z pierwszego Everdell i przypominają zmęczone piachem i solą z wody morskiej drzewa. Tylko z takiego drewna się nie buduje, więc taki sobie to surowiec. I do tego momentu możecie uznać, że się czepiam, ale kolejne zasoby to już małe nieporozumienie. Grzybki wyglądają fenomenalnie! Serio! Niestety są wykonane ze sprężystego tworzywa wzorem jagódek z poprzedniej odsłony i szczerze mam dość schylania się po nie pod stół. Dlaczego, ktoś robi znaczniki, które beztrosko się toczą po całym stole od jego najmniejszego wstrząsu? Znaczy się wiem... już można kupić oficjalny dodatek z pojemnikami! Hitem natomiast są znaczniki wodorostów, które wyglądają, jak coś wyjętego z nosa i zaschniętego. Może i przypominają wodorosty, ale prezentują się źle, a do tego są płaskie i niewygodne w operowaniu nimi. 

Everdell: Dalekobrzeg - recenzja

Podsumowanie Everdell: Dalekobrzeg


Taki jest Everdell: Dalekobrzeg. Moim zdaniem, mechanicznie jest to naprawdę świetna gra. Rozgrywka jest angażująca, mamy wiele dróg do punktowania, a pod względem zasad nie jest skomplikowana. Tak naprawdę wystarczy umieć czytać ze zrozumieniem i logicznie myśleć. Gra odwdzięcza się sporymi pokładami przyjemności. Niemniej ma swoje problemy!

Piękny wygląd jest przykrywką dla pewnych designerskich wpadek. Przynajmniej moim zdaniem. Natomiast wprowadzone zmiany względem poprzedniczki nie sprawiają, że nagle czujemy się jakbyśmy grali w nową planszówkę. Wręcz przeciwnie, cały czas czułem się, jakbym po prostu wyciągnął na stół Everdell. Muszę jednak zaznaczyć, że moim zdaniem nowa odsłona przez wprowadzenie toru morskiego, skarbów i żetonów wiatru stała się bardziej przystępna dla nowych graczy nieznających serii.

Pozostaje pytanie dla kogo jest Everdell: Dalekobrzeg? Wydaje mi się, że jeżeli nie posiadacie żadnej odsłony to nowa gra będzie lepszym wyborem. Pozwoli wam lżej wejść w ten tytuł i sama w sobie jest pozycją kompletną. Mam szczerą nadzieję, że nie powstaną do niej dodatki i pozostanie tytułem w pełni samodzielnym. W sytuacji, w której macie już Everdell i zastanawiacie się, czy kupić Everdell: Dalekobrzeg zamiast dodatków to chyba nie warto. Po prostu nie poczujecie wielu zmian w rozgrywce, to dalej będą bardzo podobne odczucia. Chyba w takiej sytuacje lepiej rozbudować podstawową wersję o rozszerzenia. W końcu jeśli posiadacie Everdell ze wszystkimi dodatkami tzn. że kochacie tę markę i pewnie już kupiliście Everdell: Dalekobrzeg. Osobiście jako uzasadnienie takiego zakupu widzę to, że nowa podstawka będzie lepszym wyborem do ogrania bazowego tytułu w delikatnie odświeżonej formie bez konieczności wykładania dodatków.

Jeżeli zainteresowała was ta gra to Everdell: Dalekobrzeg znajdziecie najtaniej na Ceneo. Sprawdzając link wspieracie mojego bloga.

Dziękuję wydawnictwu Rebel za nadesłanie gry Everdell: Dalekobrzeg do ogrania i podzielenia się moimi wrażeniami.

Everdell: Dalekobrzeg - kilka suchych faktów:


Polski wydawca: Rebel
Autor: James A. Wilson, Clarissa A. Wilson
Ilustracje: Jacqui Davis
Liczba graczy: 1-4
Wiek: od 10 lat.
Czas gry: ok. 40-80 min.

Everdell: Dalekobrzeg - recenzja

Everdell: Dalekobrzeg - recenzja

Everdell: Dalekobrzeg - recenzja

Everdell: Dalekobrzeg - recenzja

Everdell: Dalekobrzeg - recenzja

Everdell: Dalekobrzeg - recenzja

Everdell: Dalekobrzeg - recenzja

Everdell: Dalekobrzeg - recenzja