|
fot. BialikArt
|
Resurgence od wydawnictwa Portal zainteresowało mnie przede wszystkim tym, że jest przedstawiane jako gra z linii Neuroshima. Mam w planach nadrobienie w końcu gier z tej serii, więc pomyślałem sobie, że to świetna okazja do wejścia w uniwersum i zapoznanie się z nim. Czy to było gładkie wejście? Zapraszam do mojej recenzji gry Resurgence.
Do tej pory nie miałem styczności z tą marką. Wiem jedynie, że rozgrywa się ona w świecie postapo, a obok Neuroshimy Hex mamy też system RPG i oczywiście kultowy 51 Stan, czy Last Aurorę. Założyłem, że wszystkie te gry tworzą pewne spójne uniwersum o swoim unikatowym lore i że Resurgence będzie nowym punktem do wejścia w ten świat. Nie będę ukrywał, że nowa gra przyniosła kilka sporych niespodzianek i rozczarowań. Poniższy tekst podzielę na trzy części omawiające moje najważniejsze spostrzeżenia na temat tej produkcji.
|
fot. BialikArt
|
Największa zaleta Resurgence
Resurgence jest grą planszową opierającą się o mechaniki worker placement i budowania woreczka, w której rozbudowujemy swoją bazę i pozyskujemy zasoby z planszy. Informacje pudełkowe mówią o wieku graczy 14+, a więc można było założyć, że będziemy mieli do czynienia z dość skomplikowaną produkcją. Tymczasem fundament zasad gry jest wręcz banalnie prosty. W danej rundzie najpierw w tajemnicy przed innymi wybieramy naszych ocalałych, którzy będą wykonywać zadania i umieszczamy ich na naszej planszetce za zasłonką w strefach odpowiadających rodzajom pól na planszach. Następnie wszyscy odsłaniamy zasłonki i porównujemy wartości pracowników w poszczególnych strefach i wyłaniamy zwycięzców poruszających się na torach przywództwa. Od tego momentu każdy wykonuje kolejno swoje tury, które polegają na zagraniu ocalałego, wykonaniu akcji z danego pola, opcjonalnego wykonaniu dostępnej misji, wydarzenia i wykorzystaniu kart ocalałych.
Nauka zasad chwile zajmuje przez liczbę akcji i symboli jakie trzeba wytłumaczyć, ale tak naprawdę gra jest bardzo prosta. Wystarczy, że wspomnę iż grałem w nią m.in. z osobami mającymi znikome doświadczenie z planszówkami i to głównie imprezowymi, a szybko załapali zasady i już w pierwszej rozgrywce radzili sobie doskonale. To jedna z gier, których nie trzeba się bać, a jej zasady nie wprowadzają dyskomfortu i nie odwracają uwagi od tego co najważniejsze, czyli kombinowania nad swoją strategią. Nim jednak opowiem o wrażeniach z rozgrywki to muszę pomówić o rozczarowaniach.
|
fot. BialikArt
|
Rozczarowania w Resurgence
Resurgence zainteresowało mnie ponieważ szykuję się do zapoznania z Neuroshimą Hex. Jest to jedna z gier, które proponowali mi widzowie do ogrania i prędzej czy później zapoznam się z nią w ramach cyklu Wyzwania Widzów. W jego ramach miałem już okazję sprawdzić Łąkę i Zamki Burgundii. Pomyślałem sobie, że nowa gra markowana jako tytuł z linii Neuroshima będzie świetnym wejściem do tego świata. Niestety gra nie robi nic żeby nas do niego wprowadzić. Ba wprowadzenie to łącznie ze cztery zdania z instrukcji i pudełka. Niestety, ale moim zdaniem pokpiono okazję do ciekawego przedstawienia marki. Zamiast tego dostaliśmy tematycznie całkowicie oklepany motyw postapokalipsy w Moskwie. Jeżeli współczesna popkultura nie jest wam obca to widzieliście te motywy dziesiątki razy. Jest generycznie do bólu i jedynie nazwa została dopisana.
Co gorsza gra w moim mniemaniu okazała się pozbawiona klimatu, co jest mocno sprzeczne z narracją wokół niej. Resurgence nie jest planszówką w klimacie postapo, ale w temacie postapo. I nie zrozumcie mnie źle, ja wiem, że każdy inaczej odbiera klimat. Niemniej tutaj szybko zaczynamy po prostu iść za symbolami i mamy w głębokim to z jakiego pomieszczenia, czy dzielnicy korzystamy. Patrzymy na ikonki i myślimy nad maksymalizacją zysków. Nasze działania zawsze spotykają się z nagrodą i posuwają nas do przodu. Nie czujemy tutaj beznadziei, ciężkiej sytuacji i dramatów związanych z upadkiem ludzkości. My po prostu ciśniemy do przodu za punktami. Grając próbowaliśmy sami budować klimat, ale kończyło się obracaniem wszystkiego w kabaret i ogólną zabawę.
Brakowi klimatu sprzyjała instrukcja, która była pozbawiona fabularnego sznytu. Na moim kanale YouTube opowiadałem o instrukcjach, które świetnie wprowadzają w świat gier. Tymczasem tutaj zero podbudowy, a co więcej sama instrukcja moim zdaniem została źle zaprojektowana. O ile zasady przedstawia względnie dobrze to ma pewne luki i złą konstrukcję bloków tekstu przez co jest kłopotliwa w szukaniu zasad podczas ich przypominania sobie. Brakuje wizualnego wyróżnienia najważniejszych kwestii tak, aby układały się w kompleksowy skrót. Natomiast duży plus za spis ikon na ostatniej stronie.
W końcu rozczarowało mnie wydanie Resurgence. Co prawda grę można kupić w dniu premiery za ok. 130 zł, więc nie jest drogo, ale mimo wszystko taki tytuł w dzisiejszych czasach mógłby być zrobiony lepiej. O ile kierunek artystyczny, kolorystyka, kreska i ikonografia mi się podobają. O tyle już planszetki gracza, które są w zasadzie kartkami papieru to jakieś nieporozumienia. Naprawdę w takiej grze powinny być planszetki z podwójnej tektury i inaczej przemyślany system oznaczania surowców. Tym bardziej, że znaczniki nam się co chwile przesuwają i jest to kłopotliwe i niewygodne. Kuleje tez różnorodność grafik na kartach i na ryneczku może się pojawić np. pięć różnych kart ocalałych z identyczną ilustracją postaci. No słabo to wyszło, a cena nie jest wytłumaczeniem, ponieważ znajdziemy na rynku wiele gier w podobnych albo niższych cenach, które potrafią rozłożyć na łopatki swoim wykonaniem. Dobra, ale jak to wszystko ma się do rozgrywki?
|
fot. BialikArt
|
Wrażenia z rozgrywki w Resurgence
No było trochę narzekania, więc przejdźmy do pozytywów, bo jeśli chodzi o rozgrywkę to Resurgence radzi sobie wyśmienicie. Gra wykorzystuje mechanikę budowania woreczka i worker placement do budowania silniczków akcji. Gracze muszą bardzo skrupulatnie planować swoje ruchy i realizować je w taki sposób, aby maksymalizować efekty. Już na etapie planowania roli dla wylosowanych żetonów ocalałych musimy mieć plan na całą rundę albo dwie w przód. Przy okazji musimy wziąć pod uwagę kolejność wykonywania pierwszych akcji, pozycje na torze przywództwa i korzyści jakie możemy zgarnąć na dzień dobry z konkretnego przydzielenia ocalałych.
Zagrywając ocalałych musimy dobrze przemyśleć w jakiej kolejności ich wysyłać, aby za jednym ruchem zrobić jak najwięcej. Pojedyncze zagranie może się przerodzić w długi łańcuch korzyści. Po aktywacji akcji możemy wykonać misję. Misja da nam nagrody, które natychmiast uruchomią kartę ocalałego, ta uruchomi inna kartę, to pozwoli nam zrobić kolejną misję. Naprawdę to jak możemy zakombinować, aby lawinowo odskoczyć rywalom jest fenomenalne. W Resurgence nie ma wiele interakcji między graczami. Zasadniczo ogranicza się ona do porównywania wartości w celu zdobywania pozycji na torach przywództwa i zajmowania pól na planszy głównej. Tutaj świetna mechanika, która nie blokuje pola, ale nakazuje wydać surowiec za każdy żeton znajdujący się już na polu. W efekcie możemy próbować pozbawiać rywali zasobów wchodząc im w paradę. Niemniej te małe interakcje sprawiają, że rozgrywka się nie zaczyna nudzić. Takiego elementu zabrakło np. w Podziemnym Imperium, które też polega na budowaniu silniczków, ale tam gramy całkowicie na siebie i to jeszcze symultanicznie, więc mamy doświadczenie solowe mimo innych rywali przy stole. W Resurgence rozgrywka jest przyjemna, nienudząca się i całkiem dynamiczna, ponieważ tury graczy lecą błyskawicznie.
Podoba mi się to ile dróg do zwycięstwa mamy. Nie musimy się skupiać na wszystkim, ale też podążanie jedną drogą to za mało. Do samego końca nie wiadomo kto wygra. Ciekawym pomysłem jest rozbudowa siedziby przez odgruzowywanie jej, gdzie pojawia się pewien element losowy. Nie wiemy co odkryjemy pod żetonem gruzu i ten mały element losowości moim zdaniem dobrze odświeża całe doświadczenie skrupulatnego planowania i móżdżenia. Może tylko brakuje mi trochę większej różnorodności w rozbudowie bazy. Chciałbym, aby pomieszczenia i ich akcje nie znajdowały się nadrukowane na planszy ale np. żeby były kolejnym rynkiem kart do zakupu i wystawiania. No i gra prosi się o jakąś mechanikę świadomej negatywnej interakcji, pozwalającej grabić rywali. To po części wyeliminowałoby problem braku klimatu.
|
fot. BialikArt
|
Podsumowanie Resurgence
Resurgence broni się mechanicznie i pod względem rozgrywki jest po prostu świetną grą. Bawię się przy niej dobrze, a kombinowanie i planowanie daje mi wiele satysfakcji. Niemniej moim zdaniem jest to gra pozbawiona klimatu i niedomagająca pod względem wykonania. Zawiodło mnie to, że tytuł nie był w stanie mnie zainteresować uniwersum Neuroshimy. Chyba, że ta seria nie ma żadnego lore, ale nie wierzę w to skoro mamy system RPG.
Jeśli szukacie interesującej gry worker placement ze świetnie zrealizowanym budowaniem silniczków, która porusza tematykę postapo to Resurgence może się wam spodobać! O ile nie przeszkadza wam brak klimatu w rozgrywce i niedociągnięcia, o których pisałem. A jeśli tytuł was zainteresował to Resurgence znajdziecie najtaniej na Ceneo. Sprawdzając link wspieracie mojego bloga.
Dziękuję wydawnictwu Portal Games za nadesłanie gry Resurgence do ogrania i podzielenia się moimi wrażeniami.
Resurgence - kilka suchych faktów:
Polski wydawca: Portal
Autor: Stanislav Kordonskiy
Ilustracje: Oleg Volodin
Liczba graczy: 1-4
Wiek: od 14 lat.
Czas gry: ok. 60-120 min.
|
fot. BialikArt
|
|
fot. BialikArt
|
|
fot. BialikArt
|
|
fot. BialikArt
|
|
fot. BialikArt
|