Czy Łąka oferuje coś więcej niż piękna szata graficzna? Moja recenzja
Na moim kanale YouTube rozpocząłem nowy cykl, w którym mierzę się z grami zaproponowanymi przez widzów. Jakiś czas temu prosiłem o propozycje planszówek, które muszę nadrobić. Ten artykuł jest pokłosiem cyklu. Zapraszam na recenzję gry Łąka. A w zasadzie na moje wrażenia.
Planszówkę ograłem dzięki współpracy z bielskim sklepem Księgralnia. Wszystko gra i czyta. Łąka mnie ominęła i wielokrotnie mówiono mi, że muszę ją koniecznie nadrobić. W końcu się to udało, więc mogę podzielić się moimi wrażeniami. Odpuszczę sobie wyjaśnianie zasad i tym podobnych, a skupię się tym razem stricte na moich przemyśleniach. Więc bez zbędnego przedłużania zapraszam na opowieść o tym co mnie w Łące zachwyciło, a czego mi zabrakło!
Co gra Łąka robi dobrze?
Łąka jest familijną grą planszową, w której gracze spacerują po tytułowym środowisku i gromadzą z tej wycieczki wspomnienia oraz fanty. Całość sprowadza się do zbierania kart na rękę i wykładania ich przed siebie na własną łąkę. To ona przyniesie nam na koniec punkty, ponieważ większość kart daje jakieś punkty. Na kartach znajdują się symbole przypisane do stworzeń i krajobrazów jakie widzimy. Pod nimi widnieją symbole wymagań, czyli jakie ikony już muszą się znaleźć na łące, aby móc zagrać daną kartę. I tu przechodzimy do imponującego w moim mniemaniu zgrania tematu z mechaniką rozgrywki.
Początkowo możemy być zagubieni w gąszczy ikon, ale szybko nauczymy się pewnych zależności wynikających bezpośrednio z zasad natury i codziennego życia. Zwierzęta potrzebują pożywienia. Małe gryzonie zajadają jakieś robaki i rośliny, a drapieżniki żywią się mniejszymi zwierzakami. Ptaki potrzebują drzew do zakładania gniazd, a ptaki drapieżne polują na te mniejsze ptaki. Otaczający nas świat znajduje odzwierciedlenie w kartach i ich wymaganiach, To jednak nie koniec, ponieważ w grze mamy cztery talie oznaczone kierunkami czterech stron świata. W rozgrywce biorą udział początkowo trzy talie W,S,E, ale w połowie gry resetujemy planszę główną i podmieniamy talię S na N z bardziej wymagającymi i cennymi kartami. To obrazuje moment spaceru, w którym obieramy kierunek powrotny. Takie małe smaczki tworzą klimat tej gry.
Moim pierwszym zaskoczeniem była już instrukcja. Miałem przekonanie, że Łąka jest grą bardziej skomplikowaną. Zresztą wcześniej słyszałem, że Klemens Kalicki stworzył grę bardziej rozbudowaną niż Domek, który bardzo lubię. Tymczasem czytając zasady miałem wrażenie, że coś chyba mi umyka i całość wydaje się zbyt prosta. W zasadzie w zależności od liczby graczy bawimy się przez 6-8 rund, a każda polega na tym, że mamy 4 lub 5 żetonów akcji, które możemy wykorzystać na jeden z dwóch sposób.
Aktywny gracz może zagrać żeton na planszę główną wskazując rząd lub kolumnę, z której zabierze kartę wskazaną przez cyfrę na żetonie i następnie z ręki wystawi kartę. Ewentualnie może skorzystać z dolnej części żetonu zagrywając go na wolne pole planszy ogniska i w ten sposób skorzystać z jednej z czterech akcji specjalnych. W ich przypadku tylko jedna pozwala w danej rundzie zagrać karty z ręki. Zasady w ten sposób wytłumaczymy błyskawicznie, a cała rozgrywka skupia się na optymalizacji swoich ruchów w ramach tych kilku akcji.
W kategorii gier familijnych dostaliśmy tym samym naprawdę angażującą zabawę w kombinowanie nad optymalizacją ruchów i układanie strategii zagrywania kart. Mamy do podjęcia decyzje o tym, gdzie zagrać żetony i jakie, aby akcje przyniosły jak największy profit. Musimy kombinować, jakie karty najbardziej opłaca nam się w danym momencie zebrać i zagrać. To nie jest rozbudowana i ciężka strategia, ale można poczuć satysfakcję z kombinowania. Takie zasady i ciężar rozgrywki w połączeniu z wyglądem gry dają naprawdę niesamowitą, sielankową pozycję. Zresztą o wyglądzie jeszcze będzie. Wcześniej bowiem muszę powiedzieć, gdzie spotkał mnie największy zawód.
Co mi się nie spodobało w grze Łąka?
Naprawdę rozumiem skąd zachwyty Łąką, ale pewien brak sprawia, że dla mnie nie jest to gra, w którą mógłbym grać w kółko. O ile kombinowanie na poziomie wyboru akcji i kart jest satysfakcjonujące to podczas wykładania kart brakuje mi zależności punktowych pomiędzy nimi. Oczywiście musimy spełniać warunki, czyli przed zagraniem jakiejś bardziej wartościowej karty musimy umieścić w łące inne z odpowiednimi symbolami. Jednak nie ma żadnej mechaniki powodującej namnażanie się punktów. Karty dają nam od 0 do 4 punktów. Te z 4 punktami występują odpowiednio rzadziej i czasami nie warto kombinować żeby je umieścić przed sobą. Szkoda, że nie ma mechanik, jak w Leśnym rozdaniu, gdzie standardowo karta może dać np. 1 punkt, ale jeśli w lesie znajdzie się jakaś inna konkretna karta to wtedy dostaniemy tych punktów znacznie więcej. Wtedy zbieranie na mocniejsze karty ma sens, a tworzenie kombinacji jest diabelnie satysfakcjonujące.
W Łące w kolejnych rozgrywkach zaczęła nas łapać pewna nuda, a raczej znużenie tym, że ponownie robimy w zasadzie to samo. Nie ma tej różnorodności wynikającej z tworzenia kombosów punktowych. To zaś sprawia, że nie czuję potrzeby częstego grania w Łąkę, a wręcz w moim przypadku częste granie może działać tylko na niekorzyść tej gry. Niemniej ma ona w sobie niezwykłą sielankową moc, która wynika z jej absolutnie fantastycznego wykonania.
Ależ to jest relaksujące, czyli wykonanie Łąki
Mówiłem o fenomenalnym połączeniu tematu z mechanikami w tej grze. Efekt nie byłby tak silny, gdyby nie wykonanie gry i przywiązanie wagi do szczegółów. Jakościowo nie ma się do czego tu przyczepić. Natomiast zadbano o takie detale, jak żetony akcji układające się w wiejski płotek, wcięcia na wszystkie żetony, czy okienka do umieszczenia podajników z taliami kart. Nie wspominając o samych tych podajnikach. To wszystko sprawia, że gra robi dobre wrażenie, ale jej niezwykły sielankowy klimat buduje szata graficzna.
Karolina Kijak stworzyła piękne ilustracje w stylu akwarelowych obrazów. Praktycznie każda karta w grze jest unikatowa. Grafiki wyglądają obłędnie, mają wiele szczegółów i patrząc na tę grę, człowiek niemal się czuje jakby chodził po łące. Zresztą zachęcam do grania przy włączonym w tle ambiencie natury. Patrząc w gruncie rzeczy na proste zasady i stricte familijną rozgrywkę mam wręcz wrażenie, że w dużej mierze za sukcesem Łąki stoi właśnie szata stworzona przez Panią Karolinę! Oczywiście nie ujmując autorowi gry, który zaprojektował naprawdę solidny tytuł rodzinny.
Dla kogo jest gra Łąka?
W moim przypadku w Łące zwyczajnie zabrakło pewnej głębi w samym punktowaniu. To sprawia, że przy częstym ogrywaniu pojawia się poczucie pewnego znużenia i powtarzalności. Niemniej bardzo chętnie siądę do Łąki kiedy tylko ktoś będzie miał ochotę. Wydaje mi się, że jest to idealna gra do wyciągnięcia raz na czas, zagrania po niedzielnym obiedzie, czy ze znajomymi, którzy nie grają w planszówki bądź grają mało. Mam tu na myśli punkt widzenia kogoś, kto gra w więcej gier i ma już jakieś doświadczenie.
Rozumiem zachwyty, jakie Łaka wywołała na premierę. To naprawdę świetna gra familijna i jeśli szukacie tytułu na początek swojej planszowej drogi po ograniu takich klasyków, jak Catan, Carcassonne, czy Splendor to będziecie zachwyceni. Ba, nawet nie poczujecie, że może czegoś brakować w punktowaniu. Kombinowanie nad optymalizacją ruchów i zagraniem, jak najwięcej cennych kart będzie dla was bardzo angażujące. No i ten sielankowy klimat. Łąka ma w sobie moc relaksowania.
Jeśli Łąka was zainteresowała to odwieźcie sklep www.ksiegralnia.pl, a jeżeli jesteście z Bielska-Białej lub okolic to możecie skorzystać z wypożyczalni Księgralni. W ten sposób sprawdzicie, czy Łąka lub inne ciekawe gry to pozycje dla was.
Łąka - kilka suchych faktów:
Polski wydawca: Rebel
Autor: Klemens Kalicki
Ilustracje: Karolina Kijak
Liczba graczy: 1-4
Wiek: od 10 lat.
Czas gry: ok. 60-90 min.