Tuki - recenzja gry logicznej od ojca serii Ubongo
Bardzo lubię serię Ubongo, którą traktuję nie tyle jak gry, co przyjemne układanki i zabawę. Kiedy usłyszałem, że na nasz rynek zmierza kolejna gra Grzegorza Rejchtmana i to jeszcze będzie osadzona w ciekawym temacie kultury Innuitów to poczułem się zainteresowany. Zapraszam na recenzję gry Tuki.
Tuki na pierwszy rzut oka jawią się jako gra bardzo podobna do gier z serii Ubongo. Jednak po bliższym przyjrzeniu się jej dostrzeżemy kolosalną różnicę, która sprawia, że ten tytuł może trafić w zupełnie inne gusta. A przynajmniej część graczy może być zaskoczona charakterem rozgrywki. Niemniej ponownie mamy do czynienia z zabawą w odtwarzanie pewnych układów za pomocą elementów o różnych kształtach. Sama nazwa Tuki odnosi się do kultury Innuitów, a jej tematem jest układanie inushuków, czyli kamiennych drogowskazów. Tutaj mała wrzutka nie planszowa, jeśli grywacie na komputerach lub konsolach to gorąco polecam platformówkę Never Alone, która opowiada legendę Eskimosów i posiada liczne wstawki dokumentalne o kulturze tego ludu północy! Tymczasem przyjrzyjmy się bliżej grze Tuki.
Jak grac w Tuki?
Zasady rozgrywki w Tuki są bardzo proste. Gracze wybierają jedną z dwóch talii kart różniących się stopniem trudności. Następnie dobierają takie same zestawy klocków do układania w tym kolorowe bloki do układu i białe oznaczające śnieg. Teraz jeden gracz dobiera kartę, wykonuje rzut kością wskazującą dolną krawędź karty i zgodnie z wynikiem umieszcza kartę w stojaku widocznym dla wszystkich graczy. Od teraz wszyscy układają swoje klocki tak, aby odwzorować kolorowymi blokami wzór z karty.
Gracz, któremu pójdzie najwolniej lub popełni błąd, otrzymuje karę pod postacią karty celu z tej rundy. Rozgrywka kończy się gdy ktoś dobierze 5 kartę i w ten sposób będzie pierwszym przegranym. W rozgrywce dwuosobowej taki gracz po prostu przegra, a w rozgrywce 3 i 4 osobowej odpadnie on z rozgrywki, a pozostałe osoby będą rywalizować w ostatniej finałowej rundzie, aby wyłonić zwycięzcę. Tak w uogólnieniu wygląda cała zabawa. Pewne szczegóły poruszę w dalszej części, ponieważ przyjrzyjmy się bliżźej temu co w grze Tuki jest dobre, a co moim zdaniem mogłoby być lepsze.
Dobre strony gry Tuki
Zacznijmy od tego, że zasady gry Tuki są tak skrojone, aby absolutnie każdy mógł w nią zagrać. To kolejna gra nastawiona na familijną zabawę. W grze układamy trójwymiarowe konstrukcje, które nierzadko są dość wysokie. Taką rozgrywkę można by położyć na kilka sposobów, ale na szczęście autorowi i wydawcy udało się spiąć wszystko perfekcyjnie. Po pierwsze wykonanie bloków to czysty obłęd. Klocki są wykonane prawdopodobnie z gipsowych odlewów, jakie możemy zobaczyć np. w magnesach na lodówkę. Ich powierzchnia w dotyku jest wręcz aksamitna, niczym w dopiero co oszlifowanych kamieniach, z których na palcach zostaje lekki pyłek. Tutaj nie ma tego pyłku, ale w dotyku klocki są niezwykle przyjemne. Tak wiem, że to brzmi, dziwnie. Bloki są ciężkie i stabilne, a przynajmniej w moim egzemplarzu gry żaden klocek nie miał ubytków naruszających stabilność konstrukcji.
Same łamigłówki są bardzo przyjemne dla umysłu. Łatwiejsza talia wykorzystująca trzy bloki ma raczej proste układy, a którymi nikt nie powinien mieć problemów. Tym bardziej, że bloki śniegu można układać dowolnie. To daje bardzo szerokie pole do popisu. Trudniejsza talia stawia już dość spore wyzwanie i miałem momenty, w których zastanawiałem się, czy na pewno da się ułożyć dany układ. Spojler, zawsze się da! Świetnym posunięciem jest podwójne stopniowanie poziomu trudności. Nie tylko karty go stopniują, ale także sama kość. Na kartach celów znajdują się 3 symbole, a na kości każdy z nich występuje dwa razy. Z tym, że w jednej wersji posiada dodatkową kropkę. Oznacza ona, że konstrukcja musi stać na jednym poziomie śniegu, a nie na blacie na którym gramy. To doskonale podkręca wyzwanie. Niemniej nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przynajmniej na początku zrezygnować z rozpatrywania kropki.
Ja osobiście polecam sobie utrudnić zabawę poprzez układanie klocków śniegu w jednej płaszczyźnie. To dodatkowo podkręci wyzwanie. I tu przechodzimy do pewnej kwestii. Tuki podobnie, jak Ubongo są dla mnie bardziej zabawą niż grą planszową. Efekt jest taki, że ja naprawdę chętnie siadam do nich solo i po prostu rozwiązuję sobie łamigłówki. Układanie inukshuków w tej postaci daje mi dziką przyjemność. Chociażby dlatego zachęcam do spróbowania! Niemniej są pewne rzeczy, które mogą sprawić, że ta gra nie będzie dla was.
Co Tuki robią nie najlepiej?
Zacznę od ostrzeżenia, ponieważ na pierwszy rzut oka Tuki mogłyby być kolejnym Ubongo. Jednak mają pewną bardzo ważną cechę, która odróżnia je od poprzedniczek. Mianowicie jest to gra zręcznościowa! Jeśli macie mocno drżące ręce i bardzo niezgrabne paluszki to rozgrywka może być dla was problematyczna. Co więcej gra wymaga bardzo stabilnego stołu, ponieważ najmniejszy ruch blatu może zniszczyć zbudowaną konstrukcję. Tuki nie są grą, którą sobie przepakujemy do woreczków strunowych i zagramy w nią wszędzie, co było po części cechą niemal wszystkich odsłon Ubongo.
Drugą kwestią, która mi nie do końca pasuje jest sposób punktowania. To zawsze w grach Grzegorza Rejchtmana jest zrobione pod familijnego odbiorcę, czyli trochę niesprawiedliwe dla najlepszego gracza i pomagające najsłabszym. Tutaj w ogóle zrezygnowano z punktowania. W rozgrywce dwuosobowej działa to dobrze, ponieważ gracz, który był pięć razy gorszy przegrywa. Natomiast w większym gronie osób po piątej przegranej ktoś odpada i inicjuje finałową rundę. A jej zwycięzca wygra całą grę. Nie lubię takiej formy wyłaniania zwycięzcy, gdzie ktoś przez całą grę/zawody pracuje na wynik, ale jedno potknięcie zaprzepaszcza cały dorobek. Zaletą jest to, że punktowaniem i rozgrywką w Tuki można się bawić i ustalać sobie swoje zasady. Jak mówię, ja najchętniej relaksuję się przy solowym układaniu inukshuków.
Ostatnim dziwnym rozwiązaniem projektowym jest podstawka na kartę celu. Jej obecność jest na duży plus i większości osób nie będzie przeszkadzać to co teraz napiszę. W rozgrywce wieloosobowej może przeszkadzać to, że nie każdy będzie miał obraz karty bezpośrednio przed sobą. Niektóre osoby mają problem z postrzeganiem jeśli widzą coś pod kątem. W rozgrywce dwuosobowej jest teoretycznie dobrze, ale podstawka ma ukośną górną część, przez co karta w niej jest pochylona. W efekcie dla jednego gracza, jeśli będą siedzieć naprzeciw, karta będzie niekorzystnie pochylona i bardziej zacieniona. Ot taka pierdoła, która rzuciła mi się mocno w oczy.
Czy polecam grę Tuki?
Osobiście nie zawiodłem się na tej grze. Tuki dały mi to czego oczekiwałem, czyli są niezwykle satysfakcjonującą i przyjemną dla mózgu łamigłówką logiczną, przy której ja się relaksuję. Osoby lubiące tego typu zabawę będą zadowolone, tylko muszą wziąć pod uwagę, że Tuki są dużo bardziej zręcznościowe niż odsłony Ubongo. Tak jak wspomniałem wcześniej ja też nie do końca potrafię traktować ten tytuł jak grę planszową, ale raczej zabawę. To bynajmniej nie jest wadą. Po prostu można podejść do nowej pozycji Grzegorza Rejchtmana na całkowitym luzie i oddać się umysłowemu relaksowi przy stole.
Jeśli gra was zainteresowała to najtaniej Tuki znajdziecie na Ceneo. Sprawdzając link wspomagacie mój kanał za co bardzo dziękuję.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za nadesłanie gry Tuki do ogrania i podzielenia się z wami moimi wrażeniami.
Tuki – kilka suchych faktów
Polski wydawca: Egmont
Autor: Grzegorz Rejchtman
Ilustracje: Ewa Kaplarczyk
Liczba graczy: 2-4
Wiek: od 8 lat
Czas gry: ok. 30-45 min.