Power Plants - wymagająca i wredna gra w słodkiej oprawie. Recenzja zaskakujacej planszówki
Uwielbiam gry planszowe, które potrafią mnie w jakiś sposób zaskoczyć. Tak było z Power Plants, które na pierwszy rzut oka wygląda niczym sielankowa, familijna gra rodzinna z kafelkami w roli głównej. Tymczasem prawda o niej może być zaskakująca, czego dowiecie się z mojej recenzji Power Plants.
Wyznaję zasadę, że o grach, które chcę ograć pozyskuję absolutnie minimum informacji. Wiedziałem więc mniej więcej co robimy w Power Plants i że gra ma wyraźnie zaznaczoną negatywną interakcję. Mimo to ciężar rozgrywki okazał się prawdziwym zaskoczeniem i już teraz mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że jeśli szukacie prostej gry do relaksu po pracy, albo niedzielnym obiedzie to te roślinki mogą was zniszczyć! Zacznijmy jednak od początku.
Czym jest gra Power Plants?
Power Plants jest kafelkową grą strategiczną dla od 1 do 5 graczy w wieku powyżej 8 lat. Rozgrywka ma się zamykać w czasie ok. pół godziny i faktycznie tak jest. Natomiast tradycyjnie już nie grałem w wariant solo, więc na temat samotnej rozgrywki się nie wypowiem. Za to mam wiele do powiedzenia o zabawie w większym gronie graczy.
Co robimy w Power Plants? Wcielamy się w czarodziejów uprawiających rośliny potrzebne do magicznych wywarów. W tym celu wysyłamy nasze chochliki na jedyną działkę w mieście, aby siały rośliny i zbierały żniwo. W dużym uproszczeniu naszym zadaniem jest kontrolowanie, jak największej liczby grządek. Rozgrywkę wygrywa czarodziej z największą liczbą punktów, a te zdobywamy poprzez kontrole grządek i gromadzenie klejnotów w czasie rozgrywki.
Jak grać w Power Plants?
Zasady rozgrywki są niezwykle proste. Zaczynamy od wybrania lub wylosowania 5 roślin spośród 8. Każda roślina ma swoją wersję podstawową lub alternatywną z bardziej rozbudowanymi akcjami. Następnie każdy gracz wybiera swój kolor chochlików i dobiera dwa kafle roślin. Wcześniej formujemy z trzech losowych kafli rozsadnik, w którym możemy podmieniać kafle z ręki, a także układamy ogród startowy z kafli w każdym dobranym do rozgrywki kolorze, czyli typie rośliny.
Gracze w Power Plants wykonują następujące czynności w ramach swojej tury. Wybierają jeden kafel ze swoich dwóch, dokładają go do wyłożonych wcześniej grządek i wykonują jedną z dwóch akcji, czyli uruchamiają właściwą moc. Moc kiełkowania pozwala wykonać akcję rośliny, która została właśnie dołożona, a moc wzrostu pozwala wykonać akcje wszystkich roślin sąsiadujących z właśnie wyłożoną. Zagrany kafel zawsze oznaczamy przechodnim pionkiem czarodzieja. Po odpaleniu mocy roślin dobiera się nowy kafel z woreczka i rozgrywkę kontynuuje kolejny gracz.
W zasadzie to wszystko. Jak widać Power Plants rysuje się na bardzo prostą planszówkę do zabawy z dziećmi. I o ile pod względem zasad jest tak prosto, jak napisałem to już sama rozgrywka potrafi wypalić zwoje mózgowe. Parafrazując moją koleżankę, po tej grze na następny dzień ma się zakwasy na mózgu. Już wyjaśniam dlaczego!
Wrażenia z rozgrywki w Power Plants
Jak wspomniałem pod względem trzonu zasad, Power Plants jest grą bardzo prostą. Chociaż muszę przyznać, że przy pierwszej rozgrywce zakrada się małe zamieszanie i to jakie rośliny odpalamy w mocy wzrostu sprawia trudności. Na szczęście dość szybko można się odnaleźć w tej sytuacji. Prawdziwą trudność tej gry stanowi jej warstwa taktyczna.
Każda roślina posiada swoją moc kiełkowania i moc wzrostu. Te drugie zazwyczaj są słabsze, ale kiedy decydujemy się na wykonanie wzrostu to uruchamiamy kilka roślin. W efekcie tworzymy kombinację akcji, które mogą nam przynieść wiele korzyści. Pierwszą trudnością jest więc dobre przemyślenie swojego ruchu, aby uzyskać jak najlepsze rezultaty. Szybko się zorientujemy, że bezmyślne granie nie przyniesie wielu efektów. Liczba możliwości jakie mamy dokładając kafel jest zaskakująco duża. Co ważne mimo losowego dobierania kafli mamy tu pewną kontrolę nad tą losowością, ponieważ dociągając taki sam kafel, jaki już posiadamy możemy podmienić go z jednym z rozdzielnika. Do tego ogród ciągle rośnie i możemy skorzystać z wielu różnych akcji pojawiających się tam roślin. Praktycznie zawsze mamy do zrobienia coś ciekawego i wrednego zarazem.
Prawdziwą ucztą dla umysłu jest wykonanie takiej kombinacji akcji, aby dosłownie wyczyścić planszę wokoło z chochlików rywali. No właśnie, sama warstwa taktyczna nie jest jedyną rzeczą, która może was zaskoczyć. Ta gra stoi negatywną interakcją. I nie jest ona opcjonalna. Nie możecie szukać opcji grzecznego grania. Tutaj trzeba przepędzać chochliki rywali i praktycznie każda roślina umożliwia w jakiś sposób usunąć rywali z gry. Niemal każdy ruch wyrządzi innym szkody i to jest absolutnie fantastyczne. Mimo taktycznego charakteru mamy tu wiele cech epicko wrednej imprezówki. Momentami wręcz czułem się, jakbym doświadczał mieszanki odczuć z gry w Gejsze i Wirusa! Mamy tu proste zasady i wiele możliwości oraz zagrania miażdżące rywali. Absolutnie jestem zafascynowany rozgrywką, ale tak jak pisałem na wstępie to zdecydowanie nie jest gra dla osób szukających relaksującej zabawy. Tutaj nie ma miejsca na gadanie nad stołem i rozpraszanie się jeśli chcemy wygrać.
Bardzo cieszą obszerne karty pomocy, które faktycznie pomagają w rozgrywce. Łącznie mamy do spamiętania 16 roślin, z których każda ma dwie różne akcje dla mocy kiełkowania i wzrostu. Minie sporo czasu nim będziecie kojarzyć ich umiejętności, więc karta pomocy okaże się papierową przyjaciółką w czasie rozgrywki. W obliczu ich posiadania trochę tracą sens karty służące do losowania roślin i będące ogólnodostępną podpowiedzią. Ich ewentualna użyteczność polega na ilustracjach obrazujących działanie umiejętności. Niemniej z czasem w moim mniemaniu będą one zbędne.
Jeśli miałbym się naprawdę do czegoś przyczepić, to będzie to samo podliczanie punktów na koniec. Konieczne jest sprawdzenie utworzonych pól i rozstrzygniecie punktacji dla każdego oddzielnie. To potrafi być mało wygodne i warto się wyposażyć w jakąś aplikację do liczenia punktów, ponieważ zabrakło w pudełku notesu. Ten zresztą i tak szybko by się skończył, ponieważ rozgrywka pędzi jak szalona i od razu mamy potrzebę rozegrania rewanżu. W jego kontekście cieszy liczba kombinacji roślin, jakie możemy wybierać do rozgrywki. Power Plants jest pozycją bardzo regrywalną.
Pozostaje jeszcze kwestia skalowania. Nie bawiłem się solo, ponieważ nie grywam tak w planszówki. Natomiast w miarę wzrostu liczby graczy zmienia się trochę charakter zabawy. W przypadku dwóch graczy mamy do czynienia z naprawdę wymagającą grą taktyczną, gdzie znajduje się dość sporo miejsca na snucie strategii. Im więcej grających tym większy chaos zaczyna się dziać na stole, a my ze snucia planów wobec siebie zaczynamy bardziej zwracać uwagę na to, jak zaszkodzić rywalom. W komplecie gra może się wydawać chaotyczna, ale jednocześnie jest prześlicznie wredna. A jak już jesteśmy przy rzeczach ślicznych to trzeba wspomnieć o wykonaniu.
Czy wersja podstawowa Power Plants jest ładna?
Power Plants trafiło na rynek w bodajże trzech wersjach, z czego polska edycja jest wersją podstawową (retail). Osobiście uważam, że często wersje kickstarterowe czy deluxe są bez sensu. I jeśli chodzi o omawiany tytuł to jestem zdania, że pod względem wykonania jest naprawdę dobrze, choć pewne rzeczy mogłyby być inne.
Kafle są w moim odczuciu bardzo dobrze wykonane, a i szata graficzna bardzo mi się podoba. W połączeniu z nazwami roślin mamy do czynienia z przyjemnie oddanym tematem, chociaż nie czarujmy się, to nie jest gra klimatyczna. Może podkręciłyby te doznania figurki z bogatszych wersji, ale moim zdaniem drewniane kosteczki się tu bardzo dobrze sprawują i czynią grę czytelną. Jedynie miałbym obiekcje co do pionka czarodzieja. Nie oczekiwałbym figurki, ale drewniany walec mógłby zostać zastąpiony meplem w jakimś kształcie przypominającym choćby tiarę. Niemniej gra wygląda ładnie i ten jej słodki wygląd może kusić casulaowych graczy niczym nieświadome muchy do nektaru rosiczki. W pudełku znalazł się bardzo solidny i elegancki woreczek na żetony, w którym jedynie brakuje haftu z bogatszej wersji. Poza tym jego jakość nie pozostawia nic do życzenia.
Komu polecam Power Plants?
Power Plants jest grą ładną, prostą w zasadach i diabelnie wymagającą. Poziom kombinowania może przerastać graczy przyzwyczajonych do sielankowych gier i nie mających styczności z bardziej wymagającymi wyzwaniami logicznymi. Co więcej poziom negatywnej interakcji może być przytłaczający. Tu nie gramy okazjonalnie na paskudę, ale naszym nadrzędnym celem jest eliminowanie chochlików przeciwników i walka o tereny. O ile każdy może wejść w rozgrywkę bez większych problemów to już walka o zwycięstwo może się okazać nie tym, czego oczekiwaliście od gry.
Dla mnie osobiście wyzwanie, jakie serwuje Power Plants i poziom negatywnej interakcji są perfekcyjnie skrojone. Kombinowanie sprawia przyjemność, a cios za ciosem w rywali po prostu bawią. W miarę rosnącej liczby graczy na planszy panuje większy chaos, ale ponownie ma on swój nieodparty urok i pasuje do tematu oraz koncepcji gry. Przynajmniej w moim odczuciu. Jeśli gra przypadła wam do gustu sprawdźcie ceny Power Plants na Ceneo. W ten sposób m.in. wspieracie mojego bloga.
Dziękuję wydawnictwu Alis.Games za nadesłanie egzemplarza Power Plants do ogrania i podzielenia się moimi spostrzeżeniami.
Power Plants - kilka suchych faktów:
Polski wydawca: Alis.Games
Autor: Adam E. Daulton
Ilustracje: Apolline Etienne
Liczba graczy: 1-5
Wiek: od 8 lat.
Czas gry: ok. 30 min.