Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie - recenzja

Do tej pory miałem dość mieszane szczęście do gier na licencji Lord of The Rings, ale jedna z ostatnich premier wzbudziła moje zainteresowanie i postanowiłem się przekonać, czy mamy do czynienia z tak dobrą grą, jak wszyscy mówią. Oto moja recenzja gry Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie.


O ile po tytuł sięgnąłem krótko po jego premierze to na stół trafił dopiero w styczniu. W międzyczasie zdążyłem się nasłuchać, jak to Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie jest grą wybitną i lepszą od swojego pierwowzoru. Musicie bowiem wiedzieć, że mamy do czynienia z grą osadzoną na fundamencie rozgrywki z 7 Cudów Świata: Pojedynek. Jednak nie można tu mówić o zwykłym reskinie, ponieważ zaszły poważne zmiany w rozgrywce. Czy są one dobre? O tym postaram się opowiedzieć w mojej recenzji. 

Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie - recenzja

O co chodzi we Władcy Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie?


Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie jest dwuosobową grą planszową, w której gracze przejmują odpowiednio kontrolę nad siłami Wolnych Ludów i Mroku. Celem graczy jest odniesienie zwycięstwa poprzez spełnienie jednego z trzech warunków. W tym celu w swoich turach kupują karty lub kafle lokacji i budują je w swoim obszarze gry. W obu przypadkach pozyskujemy tak symbole tworzące silnik akcji. Koszt kart i kafli jest wyrażony właśnie w takich symbolach, więc im więcej ich posiadamy tym bardziej wartościowe zakupy możemy zrobić.

Zwycięstwo można odnieść poprzez tor przygód. Za pomocą niebieskich kart można się przesuwać po specjalnym torze i siły dobra wygrają jeśli powiernik pierścienia dotrze do Góry Przeznaczenia. Zło zatriumfuje jeśli Nazgul wcześniej na tym torze dogoni Hobbitów. Drugim warunkiem jest nawiązanie współpracy między sześcioma rasami Śródziemia, czyli zebranie sześciu różnych symboli z zielonych kart. Trzecim warunkiem dającym zwycięstwo jest dominacja na planszy strategicznej, czyli obecność jednostek na wszystkich siedmiu lokacjach.

Rozgrywka we Władcy Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie toczy się na przestrzeni 3 rund i w każdej występuje nowa talia zawierająca coraz silniejsze karty. Gracze toczą pojedynek do momentu spełnienia przez jednego z nich któregoś warunku zwycięstwa. Jeśli przed tym wyczerpią się wszystkie karty z puli dobierania to zwycięzcą zostaje osoba mająca przewagę na mapie strategicznej. Patrząc na wymienione dotąd elementy można założyć, że Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie jest grą bardziej rozbudowaną niż wspomniane 7 Cudów Świata: Pojedynek. Czy faktycznie?

Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie - recenzja

Jak Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie został uproszczony?


Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie początkowo może się jawić, jako rozbudowana wersja swojego pierwowzoru. Szybko jednak dostrzeżemy, że część mechanik została wyrzucona, a nowe mocno uproszczone w celu pewnej casualizacji tytułu. O co mi chodzi? Już na początku dostrzeżemy brak brązowych kart produkcji. W tej grze nie budujemy swojego państwa-miasta, ale tworzymy frakcję. W efekcie zamiast dwóch różnych rodzajów kart produkcji, mamy jedne karty w kolorze szarym, które reprezentują umiejętności.

Brak kart produkcyjnych przekłada się również na całkowicie zmarginalizowaną ekonomię gry. Od teraz koszt budowy możemy opłacić nie tylko symbolami ze swojego silniczka, ale również jedną monetą za każdy brakujący symbol. Oznacza to, że nie wyliczamy kosztu na podstawie kart produkcyjnych posiadanych przez rywala, co symulowało zakup od konkurenta surowców, czy po prostu ustalania ich rynkowych cen. Jakby tego było mało żółte karty od teraz mają na sobie tylko wartość monet, jakie otrzymujemy. Zniknęły całkowicie opcje handlowe wpływające na ekonomię, ponieważ tej już w grze praktycznie nie ma. Także sprzedając kartę otrzymujemy z góry ustalone kwoty 1,2 lub 3 monety w zależności od rundy. W poprzedniczce dochód był zależny od posiadanych żółtych kart, co było dodatkową opcją strategiczną. Powyższe zmiany mogą części graczy się nie podobać. Szczególnie jeśli cenią sobie warstwę strategiczno-ekonomiczną w grach.

W grze Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie nie uraczymy punktacji końcowej. Oznacza to, że niebieskie karty służą tylko do poruszania się po torze przygody. Nie ma w grze też kart pozwalających zgarniać dodatkowe punkty za realizacją różnych celów. Cały ten aspekt wyleciał do kosza, co też nie każdemu może się spodobać. Jeśli myślicie, że w zamian za to dostajemy interesujący system bitewny na mapie strategicznej to muszę was rozczarować. Walki ograniczają się do wprowadzenia na daną lokację swoich jednostek i rozpatrzenie ewentualnego starcia na zasadzie eliminacji jednostek po jednej z każdej strony, aż pozostanie tylko jedna lub nie zostanie żadna. Czy to oznacza, że Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie jest grą gorszą i nie wartą sprawdzenia?

Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie - recenzja

Wrażenia z rozgrywki we Władcę Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie


Okazuje się, że casualizacja gry wyszła jej na dobre. Oczywiście powyższe rozwiązania mogą się komuś nie spodobać i dla nich lepszym pomysłem będzie pozostanie przy pojedynkowych 7 Cudach Świata. Natomiast Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie dzięki zmianom stało się grą bardzo dynamiczną. Kolejne potyczki można rozegrać w czasie krótszym niż pudełkowe 30 minut, a do tego od razu mamy ochotę na rewanż.

Uproszczenie wielu mechanik sprawiło, że myślami nie odrywamy się od skupienia na swoim celu i drodze do niego. O ile niemal całkowicie wyeliminowanie ekonomii może wydawać się złe, o tyle brak wyliczania kiedy ile dostanę za sprzedaż oraz ile mam wydać na zakupy z uwzględnieniem dodatkowego kosztu okazały się atutem gry. Teraz po prostu skupiamy się na tym czego potrzebuje, aby zaszachować rywala. Absolutnie podoba mi się to w jaką stronę poszła rozgrywka. Co ważne gra nie stała się banalna. Po prostu zmienił się balans skupienia uwagi. Nadal ogranie rywala jest procesem wymagającym i bardzo satysfakcjonującym.

Podoba mi się, że część bitewna została maksymalnie uproszczona. Dzięki temu mamy tu strategię dotyczącą mapy i musimy odpowiednio planować wykładanie jednostek z czerwonych kart oraz późniejsze ich przemieszczanie. Natomiast nie odrywamy się od planów strategicznych jakąś i tak zubożałą mechaniką rzucania kośćmi, czy innego rozpatrywania wyników. Tutaj minimalizm naprawdę zadziałał in plus. Podoba mi się opcja pobierania żetonów wsparcia za gromadzenie symboli z zielonych kart. W ten sposób można pozyskać mocarne dodatki do silniczka, co również przekłada się na większą dynamikę i nieprzewidywalność starć.

Jeśli chodzi o nieprzewidywalność to nie każdemu może się spodobać aspekt losowości. W końcu mamy do czynienia z karcianką. Po pierwsze układ kart będzie losowy, a część z nich nie widzimy do momentu aż zostaną odsłonięte w toku rozgrywki. W planowaniu strategii musimy więc uwzględnić pewne ryzyko. Elementy push your luck nie wszystkim odpowiadają. Może się zdarzyć też, że po czyimś ruchu odsłonią się karty, które jasno dadzą do zrozumienia, kto wygra w najbliższym ruchu albo dwóch. Niemniej forma dobierania kart sprawia, że kombinowanie co zrobić, aby to rywal musiał wykonać ruch odsłaniający kolejne karty jest absolutnie świetną częścią zabawy.

Pozostaje jeszcze aspekt trzech warunków zwycięstwa. Czy są odpowiednio zbalansowane? Tak naprawdę ciężko mówić o balansie jeśli nie zagrało się co najmniej kilku tysięcy rozgrywek. Niemniej po rozgrywkach z różnymi osobami wydaje mi się, że wszystkie trzy cele są do osiągnięcia na równi. Pewne odczucia braku balansu pojawiały się przede wszystkim przy dłuższej grze z jedną i tą samą osobą. Wydaje mi się, że takie poczucie możecie mieć właśnie grając ciągle w tym samym składzie. Grając z różnymi osobami zwycięstwa padała mniej więcej po równo dla każdego z warunków i wszystko zależy od stylu gry i zmysły strategicznego siedzących przy grze. I na tym mógłbym zakończyć recenzję Władcy Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie, ale musimy jeszcze pomówić o wykonaniu.

Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie - recenzja

Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie – wykonanie i klimat


Na pierwszy rzut oka Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie wygląda naprawdę świetnie. Oczywiście nie każdemu może się spodobać charakterystyczna kreska na ilustracjach, która jest zbliżona do choćby do tego co dostaliśmy w grze Wyprawa do El Dorado. Od razu widać, że autor ilustracji jest ten sam. Niemniej jeśli chodzi o czytelność symboli, co jest najważniejsze w takiej grze, to jest bardzo dobrze. Jakość żetonów i drewnianych znaczników nie budzi żadnych zastrzeżeń. Natomiast mam problem z dwoma elementami.

Pierwszym jest tor podróży złożony z czterech elementów. Na dwóch tekturowych płytkach umieszczamy plastikowy element, który porusza się po torze na płytkach. Na sobie zawiera on tor dla Nazguli, których znacznik jest kolejnym ruchomym elementem. O ile taki patent działa i ma sens to jednak w toku rozgrywki zdarza się przypadkiem przesunąć oprócz swojego znacznika także znacznik przeciwnika, plus obsługa toru wymaga przyzwyczajenia, aby symbole się nam nie mieszały. Myślę, że można było ten element gry uczynić nieco wygodniejszym, acz rozumiem co projektanci chcieli uzyskać.

Drugi aspekt, który już całkiem został położony to karty, a w zasadzie ich grubość. Choć tak naprawdę grubość mogłaby pozostać taka, jak jest, ale wystarczyło zrobić usztywniające płótnowanie. Jego brak sprawia, że już w pudełku karty były powyginane. Na stole prezentują się przez to słabo i mają tendencję do okręcania się na swoich miejscach. Naprawdę można to było zrobić lepiej! W kwestii klimatu nie będę się rozpisywał. O ile uważam, że świetnie oddano aspekty tła historii Śródziemia i Wojny o Pierścień to najpóźniej w drugiej rozgrywce będziecie się już skupiać tylko na symbolach, a więc nie można mówić o klimatycznej rozgrywce.

Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie - recenzja

Podsumowanie gry Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie


Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie to naprawdę dobra gra! Uproszczenie zasad wpłynęło pozytywnie na dynamikę rozgrywki, ale nie doprowadziło do zatracenia strategicznej głębi. Trzeba jednak mieć świadomość, że szukając warstwy ekonomicznej natrafimy na pustkę. Ta została wyeliminowana, a całość skupiła się na budowie silniczka i bezpośredniej drodze do spełniania warunków zwycięstwa.

Gra stała się znacznie bardziej przystępna dla początkujących graczy, chociaż już 7 Cudów Świata: Pojedynek było pod tym względem dobre. Mam wrażenie, że Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie jest świetnie skrojoną pozycją dla osób, które znają twórczość Tolkiena i chciałyby wejść w świat gier planszowych. Przynajmniej spisze się w tym celu znacznie lepiej niż choćby Wojna o Pierścień: Gra karciana, która zdecydowanie była przekombinowana. Zresztą w tym miejscu zachęcam do sprawdzenia planszówek w świecie Władcy Pierścieni. Natomiast na pewno nie musicie znać ani książek, ani filmów przedstawiających świat stworzony przez Tolkiena, aby grać w tę planszówkę. Jak to w grach o budowaniu silniczka, temat mógłby być tak naprawdę dowolny, ponieważ szybko skupicie się tylko na symbolach. Zresztą w grze zakochał się mój kolega, który jest na bakier z fantasy!

Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie - kilka suchych faktów:


Polski wydawca: Rebel
Autor: Antoine Bauza i Bruno Cathala
Ilustracje: Vincent Dutrait
Liczba graczy: 2
Wiek: od 10 lat.
Czas gry: ok. 30 min.

Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie - recenzja

Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie - recenzja

Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie - recenzja