Kawa z Kapibarą - sielankowa zabawa w baristę. Recenzja karcianki
Osobiście rano nie startuję bez kawki! Tym samym gra planszowa o kawie ma u mnie już na dzień dobry wyższe noty. Dodajmy do tego szatę graficzną znaną z Dobrego Roku i Klonowej Doliny, a mamy obraz tytułu dla mnie szalenie interesującego. Zapraszam na recenzję gry Kawa z Kapibarą.
Kawa z Kapibarą | 2-4 graczy | 8+ | ok. 30 min. | aut. Roberta Taylor | ilus. Cindy Monroy | wyd. Alis.Games / KTBG
Kawa z Kapibarą, czyli oryginalnie Cafe Baras trafiło na polski rynek za sprawą wydawnictwa Alis.Games. Jak powiedziałem tematycznie i pod względem swojej szaty graficznej ten tytuł bardzo trafił w moje gusta. Jednak nie o gustach tu będzie, a o tym czy sama gra jest dobra. A muszę przyznać, że choćby przy pierwszych rozgrywkach może budzić skrajne emocje i nie każdemu ostatecznie przypadnie do gustu. Głównie dlatego, że mamy do czynienia z bardzo sielankowym tytułem. Już wszystko wyjaśniam.
Na czym polega Kawa z Kapibarą?
Zacznijmy od tego, że Kawa z Kapibarą jest grą o budowaniu silniczka pod płaszczem prowadzenia własnej kawiarni. Każdy gracz zaczyna z kartą startową generującą jeden produkt, a w toku rozgrywki zagrywa z ręki karty do swojej kawiarni, aby ją rozbudować lub w celu obsłużenia klienta. Pierwsza opcja zapewnia możliwość serwowania większej liczby produktów i spełniania oczekiwań klientów. Druga jest sposobem na zarabianie pieniędzy potrzebnych do rozbudowy kawiarni.
Pętla gameplay'owa wygląda następująco. Gracz wybiera z czterech kart na ręce jedną kartę i wykonuje jedną z dwóch akcji. Zagrywa ją po opłaceniu kosztu do swojej kawiarni i wykonuje opisaną na niej akcję, o ile taka się tam znajduje. Na karcie może też się znajdować bonus pasywny działający w trakcie rozgrywki lub dający punkty na koniec rozgrywki. Bądź rozpatruje potrzeby klienta na karcie i w ten sposób zarabia. W części klienta zawsze znajdują się trzy symbole przedstawiające produkty, na które ma on ochotę oraz jedna przedstawiająca wystrój, w którym czuje się najlepiej.
Za każdy pasujący symbol produktów gracz otrzymuje monety, a jeśli wszystkie cztery symbole znajdują się na kartach jego kawiarni, to klient staje się stałym bywalcem. Wtedy takiej karty nie odrzucamy, ale umieszczamy ją pod ladą swojej kawiarni. Każdy taki klient to cztery punkty na koniec, a zagranie trzeciego stałego bywalca przez któregoś gracza aktywuje zakończenie gry. Na koniec przy punktowaniu za zgromadzone pieniądze, stałych bywalców i karty kawiarni sprawdzamy jeszcze cele ogólne, czyli wyjątkowych gości. W każdej rozgrywce jest pięciu takowych i za spełnienie ich oczekiwań na koniec rozgrywki gracze otrzymują 6 punktów za każdy zrealizowany cel. Jak widzicie gra cechuje się prostymi zasadami i nie ma w niej nic odkrywczego. Pora więc na wrażenia z rozgrywki w Kawę z Kapibarą.
Czy Kawa z Kapibarą jest dobrą grą?
Wspomniałem we wstępie, że Kawa z Kapibarą jest grą bardzo sielankową. Wynika to po części z tematu prowadzenia kawiarni w świecie antropomorficznych zwierząt. Kto śledzi moje materiały, ten wie, że tematyka na dzień dobry mnie kupiła. Niemniej połączono ją z dość prostą i przystępną rozgrywką, co samo w sobie nie jest złe. Ba, ta planszówka może śmiało posłużyć do wciągania nowych graczy w świat współczesnych gier planszowych. Trzeba mieć jednak świadomość, że gracze posiadający duże doświadczenie i przede wszystkim sięgający głównie po cięższe tytuły raczej nie mają tu czego szukać.
Kawa z Kapibarą ma pewną strategiczną warstwę, ale mocno ograniczoną losowością. Gracze mogą planować swoje ruchy w oparciu o to co posiadają na ręce i reagować na zmiany w witrynie, czyli rynku kart. Osoby lubiące mieć pełną kontrolę nad swoimi planami niestety muszą się mierzyć z losowymi zmiennymi. To też jedyna delikatnie przejawiająca się negatywna interakcja między graczami. Ktoś może nam zgarnąć kartę, na którą polowaliśmy. Wynika to jednak nie tyle ze złośliwości, co z dążenia do realizacji celów ogólnych. Raczej nie doświadczymy tutaj specjalnych złośliwości ze strony rywali.
Fakt posiadania czterech kart na ręce sprawia, że ta losowość nie jest tak drastyczna. Co więcej przy dwóch graczach rynek się mniej dynamicznie zmienia, co podkręca aspekt strategiczny. Mimo wszystko w Kawę z Kapibarą gra mi się lepiej w więcej osób. Wolę w tym przypadku szybko kombinować nad opcjami, które pojawiły się po wypadnięciu nowej karty na witrynę niż mierzyć się z monotonią rynku złożonego z mało atrakcyjnych kart.
Bardzo podoba mi się dualizm kart, które możemy wykorzystać zarówno do rozbudowy kawiarni, jak i do obsługi klientów. To daje przyjemny aspekt decyzyjności, który mniej doświadczonym graczom może powyciskać trochę zwoje mózgowe. Pod względem rozgrywki Kawa z Kapibarą jest grą poskładaną sprawnie z dobrze znanych klocków. Nie znajdziemy tu nic odkrywczego, ale sama gra działa dobrze i faktycznie daje takie poczucie pewnej sielanki na stole. Muszę jednak zaznaczyć, że tutaj trzeba poświecić pierwszą rozgrywkę na naukę. Zauważyłem, że część osób po prostu musi sobie zobaczyć, jak poskładać te silniczki, o co chodzi z punktowaniem i wskakują one w tryb odpowiedniego kombinowania dopiero od drugiej potyczki. Mimo swojej lekkości Kawa z Kapibarą jest jednak bliższa grom, których łatwo się nauczyć, a ciężej wymaksować niż tych, gdzie po przeczytaniu instrukcji wiesz już wszystko. Oczywiście wiele zależy od doświadczenia gracza.
Kawa z Kapibarą to ładna gra karciana
Szata graficzna w grze Kawa z Kapibarą to dla mnie osobiście sztos. Zresztą dałem to do zrozumienia wyżej. Jeśli ilustracje z poprzednich gier wydawnictwa KTBG wam się nie podobały to tutaj też będziecie zawiedzeni. Natomiast mnie bardzo cieszy to jak są przedstawione produkty, postaci i różne smaczki. W ogóle szacunek dla wydawcy za umieszczenie na kartach pudełka z grą Power Plants, której recenzję mogliście znaleźć na moim blogu oraz automatu z grą arcade. A tam Mario wspina się po drabinach uciekając przed beczkami rzucanymi przez Donkey Konga.
Same karty uważam za dobrze wykonane. Ich grubość w moim mniemaniu jest wystarczająca, choć brak płótnowania i sam charakter gry sprawiają, że koszulkowanie jest raczej obowiązkowe. Natomiast rewersy mają białą obwódkę, więc krawędzie przy strzępieniu się nie mają brzydkich zadziorów. Zaś na froncie mimo rozegranych partii i tasowań takie zadziory nadal się nie pojawiły. Jakość na plus. Niemniej wracając do koszulkowania to muszę ponarzekać na samo pudełko. Niby jego rozmiar pomieści powiększoną przez folijki talię, ale w środku mamy tekturowe coś, udające insert. Mało to praktyczne i odstaje wyglądem od gry, a do tego po użyciu protektorów zaoferuje zbyt mało miejsca. Szkoda, że wydawcy gier karcianych nadal omijają w projektach ten istotny aspekt zabezpieczania kart. Tutaj jeśli już nie mamy ładnego insertu pasującego do wyglądu gry to trzeba było dać puste pudełko. Tak czepiam się bo do czegoś trzeba było.
Podsumowanie gry Kawa z Kapibarą
Kawa z Kapibarą jest sielankową grą, która dla bardziej wymagających graczy może pełnić rolę filera. Niemniej osoby nie lubiące losowości i wymagające od planszówek czegoś więcej niż to co już znają, raczej nie mają tu co szukać. To po prostu budowanie silniczka z kart w szatach prowadzenia kawiarni przez tytułowe zwierzaki.
Trzeba jednak przyznać, że mechanicznie całość została dobrze złożona. Kombinowanie nad optymalizacją ruchów, obmyślanie strategii działania z tego co mamy na kartach i reagowanie na zmiany dostępnych kart na witrynie daje satysfakcję. Mniej doświadczeni gracze mogą tu znaleźć wiele zabawy, a gracze szukający lekkiego tytułu do zrelaksowania się przy stole dostaną właśnie to. W moim mniemaniu to dobry tytuł dla trzech i czterech graczy, który umili posiedzenie ze znajomymi. Rozgrywka we dwójkę może czasem być trochę nijaka lub zbyt mało angażująca.
Dziękuję wydawnictwu Alis.Games za nadesłanie egzemplarza gry Kawa z Kapibarą do recenzji.