Planszówki online w czasie pandemii, czyli jak sobie poradziliśmy z izolacją
W czasach pandemii koronawirusa
spotkania ze znajomymi są mocno utrudnione. To oznacza między
innymi brak możliwości pogrania w planszówki w większym gronie.
Jak to mówią potrzeba matką wynalazków, więc zdradzę Wam mój
sposób na granie ze znajomymi bez wychodzenia z domu. Nie, nie chodzi mi
o cyfrowe wersje gier planszowych.
Wiele osób sięgnęło po cyfrowe
wersje gier planszowych, które co prawda oferują taką samą
mechanikę oraz dają możliwość grania ze znajomymi, ale coś mi w
nich nie pasowało. Odpalając gry komputerowe zawsze liczę na
mięsistą rozgrywkę, akcję, efekciarskie zdarzenia itp. Tymczasem
planszówki w takim wydaniu całkowicie mi nie podeszły. To
sprawiło, że zacząłem szukać rozwiązania i pewnego dnia żarówka
nad głową rozbłysnęła.
Zoom i Messenger na ratunek!
Pierwszą ważną kwestią w graniu ze
znajomymi na odległość było oczywiście połączenie. Przecież
musimy się widzieć i słyszeć, bo jak inaczej zastąpić spotkanie
na żywo? Pierwszy wybór padł na aplikację Zoom, na której żonka
odbywała szkolenia z pracy. Zoom pozwala na połączenie się wielu
osób, ale niestety ma pewne problemy. Mimo to pierwsze kilka
rozgrywek potoczyło się właśnie z pomocą tej aplikacji.
Niestety bezpłatna wersja programu
pozwala tylko na sesje po 40 minut, co oznacza konieczność
zakładania spotkań po każdym wygaśnięciu sesji. Właściciele
programu zezwolili na pierwsze meetingi bez limitów, więc kilka
spotkań planszówkowych udało się zagrać bez przerw. Dużym
minusem jest także konieczność mówienia pojedynczo. To nieco
utrudniało nam komunikację, ale szybko można było się
przyzwyczaić do pewnego porządku mówienia.
Niespodziewanie na ratunek przyszedł
Messenger. Popularna aplikacja do komunikacji związana z Facebookiem
okazała się naprawdę dobra do prowadzenia wideokonferencji.
Jeszcze czeka nas sporo testów tego programu, ale pierwsze rozgrywki
pokazały, że to może być to. Lepsza jakość obrazu i dźwięku
na razie pozytywnie nas zaskoczyła. Wystarczy stworzyć grupę i
wykonać połączenie wideo do uczestników.
Dobra, ale w co i jak zagraliśmy
online? Póki co przetestowaliśmy rozgrywkę na odległość w
Sagradę oraz Wsiąść do Pociągu: Europa. Zabawa może się
wydawać skomplikowana, ale przyniosła sporo zabawy. Przede
wszystkim w końcu można było zagrać w większym gronie. Żeby nie
było, lubię grać w planszówki z żonką, ale miło czasem
zmierzyć się z kimś innym.
Sagrada na pierwszy ogień!
Pierwszą grą, jaką postanowiliśmy
sprawdzić była Sagrada. Układanie kostek na planszetkach graczy w
wyobraźni wydawało się dobrym pomysłem na przeniesienie w zabawę
online. Do przeprowadzenia rozgrywki wykorzystałem dwa telefony oraz
laptopa.
Komputer posłużył do filmowania mnie
i żonki raz wyświetlania obrazu od pozostałych graczy. Jeden
smartfon znalazł swoje miejsce na rozkładanym futerale od tabletu z
klawiaturą. Dlaczego tak? Klawisze klawiatury posłużyły za stojak
na karty celów. Tym sposobem wszyscy mieli obraz na cele gry, choć
teraz już wiem, że lepszym pomysłem byłoby wysłanie zdjęcia
celów na grupę. Ostatni smartfon trafił w selfie sticka
umocowanego na statywie fotograficznym. Kamerę skierowałem na
fragment stołu gdzie trafiały kolejno planszetki każdego gracza. W
obiektywie znalazła się także tacka na kości. Tak przygotowani
zaczęliśmy zabawę.
Jak wyglądała rozgrywka? Najpierw
każdy musiał otrzymać indywidualny cel. Ja z żoną mogliśmy
sobie wylosować karty i się im przyjrzeć. Pozostali musieli się
wykazać dozą uczciwości, ponieważ losowałem karty dla kolejnych
graczy i pokazywałem je w kamerze samemu nie patrząc. Także
pozostali musieli odwrócić głowy od ekranu nie licząc gracza, dla
którego była prezentowana karta celu. Każdy zobaczył także w
kamerze swoje planszetki do wyboru i po dłuższej chwili przygotowań
zabawa rozkręciła się na całego.
Moja żonka wyrzucała kostki, a ja
podsuwałem kolejno planszetki graczy przed kamerę i umieszczałem
wybrane przez nich fragmenty witraża. Cały proces okazał się
niezwykle sprawny do przeprowadzenia, co uruchomiło pokłady
wyobraźni i zaczęliśmy się zastanawiać nad kolejną grą.
Wsiąść do Pociągu: Europa zabrało nas w podróż online
Po rozegraniu kilku partii w Sagradę z
różnymi grupami graczy na tapetę trafiło Wsiąść do Pociągu:
Europa. Tutaj pojawiło się nowe wyzwanie, ale podołaliśmy mu.
Ponownie do rozgrywki wykorzystaliśmy dwa telefony oraz laptopa.
Komputer nie zmienił swojego przeznaczenia za to zmieniły się
nieco funkcje telefonów.
Pierwszy smartfon na statywie posłużył
za okno na planszetki graczy oraz tor kart wagonów. Zapytacie jakie
planszetki? Każdemu graczowi została przypisana biała kartka
papieru w formacie A4, a na niej znajdowały się karty pociągów
danego gracza. Takie planszetki leżały na stole, a w czasie
rozgrywki podsuwałem pod kamerę odpowiednią kartkę aktywnego
gracza. W ten sposób każdy w swoim ruchu miał widok na swoje karty
oraz karty dostępne do dociągnięcia.
Drugi smartfon powinien filować
planszę, ale brak statywu wymusił nieco inne rozwiązanie. Po
każdej budowie linii kolejowej moja żonka robiła zdjęcie planszy
i wysyłała fotografię na grupę grających. Dzięki temu każdy
miał fotografię aktualnej mapy i mógł ją powiększać oraz
dokładnie analizować. Proces nieco męczący, ale w gruncie rzeczy
dość usprawniający zabawę. Ponownie gracze mówili jakie
podejmują decyzje, a my wykonywaliśmy akcje w ich imieniu.
Oczywiście problematyczny był dobór
biletów, które są tajemnicą. Tutaj znów każdy gracz zobaczył
swoje bilety, gdy inni nie patrzyli. Co do kart pociągów graliśmy
po prostu w otwarte karty.
Pandemia - razem na odległość uratowaliśmy świat
Tuż przed ukończeniem tego wpisu
udało się zagrać także w Pandemic. Tym razem zabawę
zorganizowała szwagierka z mężem. Gosia i Tomek rozłożyli u
siebie najpopularniejszą grę ostatnich tygodni i przeprowadzili
sprawnie rozgrywkę. W tym wypadku mieliśmy obraz na mapę oraz
widok na planszetki z kartami. Takie same, jak w przypadku Wsiąść
do Pociągu, czyli w pełni profesjonalne kartki papieru, które da
się łatwo przesuwać.
Zabawę znacznie ułatwiał fakt iż
mieliśmy do czynienia z kooperacją. Zdalne podejmowanie decyzji
patrząc w ekran całkiem nieźle podbiło klimat ratowania świata
przed pandemią. Choć zapewne osoby w centrach zarządzania
kryzysowego nie siedzą w dresie z piwkiem w dłoni, ale kto wie. Tak
czy inaczej udało się uratować świat dosłownie w ostatnim
momencie. Fikcyjna ludzkość zawdzięcza życie mojej siostrze,
która odnalazła lekarstwo na czwartą chorobę w ostatnim dostępnym
ruchu przed spełnieniem warunków przegranej. Ufff...
Czy taka forma zabawy z planszówkami
jest przyjemna? Tak i moim zdaniem znacznie przyjemniejsza niż
klikanie w cyfrowych wersjach gry. Mimo iż nie mamy do czynienia ze
spotkaniem na żywo to jednak miło popatrzeć na współgrających.
Co prawda rozgrywka przez komunikatory wideo nieco się ciągnie, ale
to raczej nie przeszkadza.
Wkrótce planujemy w taki sposób
sprawdzić kolejne gry. W trudnych czasach konieczne są kreatywne
rozwiązania. Póki co dziękuję testerom, którzy towarzyszyli mi w
rozkręcaniu mojego hobby. Dzięki Gosia, Asia, Ola, Sandra, Aga, Tomek,
Michał, Przemek i Marek. No i oczywiście dla mojej żonki Antenki, która
zrobiła w miniony weekend setki zdjęć plansz i przerzuciła
niezliczone ilości kości.